Trójkolorowi bardzo dobrze rozpoczęli spotkanie, szybko wyprowadzając solidne, trzybramkowe prowadzenie 5:2. Największy wkład w ten wynik miał Piotr Wyszomirski, ale też aktywna i żywo reagująca na wydarzenia boiskowe defensywa. Trójkolorowi spisywali się również w ataku, błyskawicznie wznawiając grę i nie pozwalając głogowianom na ustawienie się w obronie. Doskonałymi trafieniami popisał się Dmytro Ilchenko, Damian Przytuła czy Lukas Morkovsky. Gospodarze jednak złapali oddech i zaczęli naciskać na zabrzan. Oba zespoły zaczęły wymieniać się bramka za bramkę. W szeregi Trójkolorowych wdała się wtedy pewna nerwowość, zmarnowane zostały dwa rzuty karne (Mauera i Artemenki), a w ataku pozycyjnym piłka dość regularnie omijała strzeżoną przez Rafała Stacherę bramkę. Przewaga Górników z pięciu bramek zmalała do trzech. Wtedy jednak ciężar rozgrywki na siebie wziął znów "Wyszu", który w ważnym momencie odbił próbę Pawła Paterka. Goście znów wyszli na pięciobramkowe prowadzenie, a trener Tomasz Strząbała znów zarotował składem. Wynik pierwszej połowy ostatecznie ustalił Damian Przytuła, który pięknych rzutem z dziesięciu metrów dał zabrzanom pewne prowadzenie 17:11.
Impas strzelecki głogowian przerwał dopiero Wojciech Matuszak, trafiając po 11 minutach bez bramki gospodarzy w 35. minucie. Prawdziwym game-changerem wydawał się jednak Anton Dereviankin w bramce Chrobrego, który znalazł patent na zabrzan, a zwłaszcza jego skrzydłowych. Przewaga zabrzan z siedmiu bramek spadła do ledwie czterech. Zabrzanie znów jednak uaktywnili obronę, grając wysoko i aktywnie. Poprawiła się też skuteczność, a swoje dołożyły interwencje Kacpra Ligarzewskiego. Górnicy szybko wyszli na dziewięciobramkowe prowadzenie, dzięki czemu ostatnie minuty meczu kontrolowali i spokojnie próbowali go doprowadzić do końca. Głogowianie zerwali się jeszcze w końcówce, ale ostatecznie to Górnik zwyciężył 21:28.
MVP spotkania został autor dziesięciu bramek, Taras Minotskyi.