Po styczniowej porażce z tym rywalem, w ramach Pucharu Polski, Górnik odrobił lekcje i wyeliminował wszystkie błędy, które sprokurowały wtedy przegraną. W pierwszej połowie od razu można było dostrzec solidną obronę, zwłaszcza w środkowej strefie. Rozgrywający i kołowi Azotów mieli o wiele trudniejsze zadanie, by spróbować swych sił bezpośrednio z Piotrem Wyszomirskim. Reakcja na to przyszła nieco później, kiedy piłka zaczęła częściej trafiać do skrzydłowych.
Zabrzanie jednak świetnie spisywali się w ataku. Wpierw świetne zawody rozgrywał Paweł Krawczyk, wchodząc w nieco ospałą obronę gospodarzy niczym rozgrzany nóż w masło. Kiedy obrońcy z Puław nauczyli się jego zwodów, na boisko wkroczył Damian Przytuła, który siekał z 10-11 metra tak prędkie piłki, że Wojciech Borucki nie zdążył nawet zareagować na kolejne ciosy! Nawet gry Górnicy grali w osłabieniu, potrafili zdobyć dwie bramki przy żadnej puławian! Co więcej, po raz pierwszy w tym sezonie zabrzanie zagrali aż tak szybkie wznowienia i często meldowali się przy kole rywali zanim ci zdołali ustawić choć zręb obrony. Górnicy prowadzili momentami nawet pięcioma trafieniami! Ostatecznie pierwsza połowa skończyła się wynikiem 16:12 dla zabrzan.
Druga połowa zaczęła się dla Górników jeszcze lepiej! Już po chwili dzięki świetnym interwencjom w obronie i rzutom Przytuły i Tokudy było już 19:13! Ledwie 9 minut od pierwszego gwizdka inaugurującego drugą połowę, zabrzanie prowadzili już 10 bramkami, 25:15! Puławianie jednak zaczęli odrabiać straty i zmniejszyli je do sześciu trafień. Pomogło im w tym podwójne wykluczenie dla zabrzan, choć Trójkolorowi też próbowali ukraść jak najwięcej czasu, by uzupełnić skład na boisku. Trudniej jednak było znaleźć drogę do bramki rywali. Kiedy jednak skład został uzupełniony, a na boisko powrócili Przytuł i Renno, którzy mieli czas, by odpocząć, zabrzanie znów zaczęli odzyskiwać inicjatywę. Widać było jednak, że pierwsze intensywne 40 minut meczu powoli dawało zabrzanom w kość i grali nieco bardziej ocieżale. Zdarzały im się także indywidualne błędy, które puławianie przekuwali na trafienia. Wciąż jednak tablica zegarowa wskazywała przewagę 6-7 trafień. Trener Robert Lis spróbował zagrać siedmioma zawodnikami w ataku. Gospodarze jednak nie do końca odnajdywali się grze z aż taką przewagą i dopiero przy kolejnym podejściu udało się zdobyć bramkę. Na trzy minuty przed końcem zabrzanie prowadzili już "ledwie" pięcioma bramkami. Błyszczał Kielian Janikowski, który popisywał się wyjątkową ekwilibrystyką przy łapaniu podań kolegów i trafianiem bramek, ale czasu na zdobycie kontaktu z zabrzanami już brakowało. Zabrzanie ostatecznie wygrali 34:30! I zagwarantowali sobie tym samym brązowy medal Mistrzostw Polski!
MVP spotkania został Damian Przytuła!