Wyraz tego to wynik pierwszej połowy. W niej zabrzanom brakowało pewności w obronie, co świetnie wykorzystywali gospodarze. MMTS karał zabrzan raz za razem, głównie z rąk Mateusza Kosmali czy Bogdana Czerkaszczenko. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem gospodarzy 19:16.
W drugiej połowie impuls do gry dał jednak Kacper Ligarzewski, który zaczął bronić jak natchniony. Zabrzanie przez dziesięciominutowy fragment stracili tylko jedną bramkę, a rzucili ich aż siedem. Co więcej, etatowy obrońca twierdzy Kwidzyn, Ryszard Landzwojczak, otrzymał czerwoną kartkę. Na kwadrans przed końcem zabrzanie prowadzili już czterema trafieniami (27:23) i... coś się zacięło. Gospodarze doprowadzili do remisu, a czterdzieści sekund przed końcem byli nawet przy piłce.Bramki na wagę zwycięstwa nie zdobył żaden zespołów, więc po 60 minutach tablica wskazywała wynik 31:31. O zwycięstwie miały decydować karne. Tu lepsi okazali się zabrzanie, którzy wygrali je 4:2.