Choć mogłoby się tak zdawać. Wszak brązowy medal padł ich łupem już kilka tygodni temu. Ale też Puławianie mają sporo do wyjaśnienia z Górnikiem, który dość sensacyjnie po niemrawej jesieni wygrał z Puławami w grudniowym starciu 23:21. Puławianie okazję do zemsty mieli ledwie sześć tygodni później w ramach Pucharu Polski, w którym rozjechali zabrzan aż 31:18. Ale liczy się jednak przede wszystkim liga.
Wszystkie atuty leżą po stronie puławian. Mają silny i równy skład, grają u siebie i mogą rozwinąć skrzydła. Ewentualna porażka zrani jedynie ich dumę, ale nie przyniesie strat w tabeli.
Dla zabrzan ten mecz może stanowić o zachowaniu czwartego miejsca bez oglądania się na rywali. Górnik musi wygrać co najmniej w rzutach karnych. W innym przypadku zaczyna się szacowanie i oglądanie się na MMTS Kwidzyn.
Dla obu zespołów to był wymagający sezon i w obu pojawiały się kontuzje. Te jednak znacząco wpłynęły na zabrzan, którzy w pierwszych tygodniach stracili trzech kluczowych zawodników (Kondratiuk, Bondzior i Galia), a później jeszcze kluczowego obrońcę (Bisa) i na kilka tygodni Gogolę. Straty udało się częściowo załatać ukraińskim naborem, ale jednak straty punktowe z wiosny wciąż są odczuwalne. Wszak puławianie wygrali 19 meczów w tym sezonie (1 po karnych), a Górnik zaledwie czternaście (również 1 po karnych).
Puławianie na papierze wyglądają też o wiele skuteczniej od zabrzan - trafili aż 760 razy do bramek rywali, podczas gdy zabrzanie ledwie 659 razy. Obrona jest na podobnym poziomie - 641 straconych bramek Azotów i 658 Górnika.
Puławianie mają wyjątkowo mocną bramkę. Mateusz Zembrzycki ma na swoim koniec 34,85% obron, Vadim Bogdanow - 33,72%. Zajmują 3 i 4 miejsce w sezonowych statystykach. Wyprzedzają ich Martin Galia (37,50% obron w pięciu meczach) i Andreas Wolff (35,48%). Nieco inaczej układają się statystyki faktycznych obron. Kuba Skrzyniarz zaliczył najwięcej obron w polskiej lidze - aż 229. Puścił 483 bramki. Daje my to 32,16% skuteczności. Jest też w czubie obronionych karnych - obronił 13 prób z 60 prób.
Dla Azotów ma też kto trafiać. Andrii Akimenko trafił 124 razy, w tym 32 razy z linii siódmego metra. Piotr Jarosiewicz na listę strzelców wpisał się 91 razy, Łukasz Rogulski 78 razy, A Michał Jurecki i Rafał Przybylski - po 77 razy. Pierwszy z nich jest też także jednym z najczęściej asystujących w PGNiG Superlidze. Po jego podaniach koledzy trafiali do bramki rywali aż 166 razy.