Od początku było wiadomo, że mecz będzie ostry. Ledwie się rozpoczął, a sędziowie podyktowali już trzy wykluczenia. Azoty zdołały wypracować prowadzenie 5:2. Ale Górnik nie ustawał w wysiłkach i zdołał nie tylko wyrównać, ale nawet wyjść na prowadzenie. Świetnie spisywał się Duma Artemenko, swoje dokładał Damian Przytuła, a Górnikiem dowodził Łukasz Gogola. Co więcej czerwoną kartkę za uderzeniem łokciem w twarz Michała Adamuszka zobaczył Dawid Dawydzik, co osłabiło zdecydowanie obronę gospodarzy. Na 20 sekund przed końcem był remis 16:16. Piłkę w obronie zdołał jednak wyszarpać Krzysztof Łyżwa i trafił w kontrze na 17:16.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli puławianie. Ale ich siły było wciąż za mało, bo po kolejnych 10. minutach był remis 22:22.
Ten stan utrzymywał się przez kolejne minuty. Widać było, że gospodarze chcą zakończyć sezon wygraną. Wydawało się, że są jej bliżej, bo na nieco ponad 180 sekund przed końcem grali w przewadze i mieli piłkę oraz minimalne prowadzenie (28:27). Tymczasem regulaminowy czas zakończył się kolejnym już remisem.
Rzuty karne miały rozstrzygnąć o pozycji w tabeli Górników. W nich jednak lepsi byli minimalnie puławianie, którzy wygrali 4:3 po dwóch pudłach zabrzan. Trójkolorowi tym samym spadli na piąte miejsce, a wyprzedził ich MMTS Kwidzyn.
KS Azoty Puławy - Górnik Zabrze 29:29, k. 4:3 (16:17)
Azoty-Puławy: Zembrzycki, Bogdanov, Borucki- Akimenko 5, Łangowski 4, Przybylski 4, Rogulski 4, Dawydzik 3, Podsiadło 2, Fedeńczak 2, Jarosiewicz 2, Bachko 1, Zivkovic 1, Burzak 1, Kowalczyk, Gumiński
Górnik Zabrze: Skrzyniarz, Kazimier – Artemenko 9, Przytuła 5, Łyżwa 3, Molski 3, Rutkowski 2, Ivanytsia 2, Ilchenko 2, Gogola 1, Dudkowski 1, Kaczor 1, Bykowski, Adamuszek, Krawczyk, Sładkowski.