Niedawno został pan dyrektorem Górnika. Jak trafił pan do klubu piłki ręcznej?
Od lat znam się z prezesem i właścicielem klubu, Bogdanem Kmiecikiem. Po moim rozstaniu z Górnikiem piłkarskim zaproponował mi funkcje dyrektora klubu, za co mogę tylko podziękować, bo to nigdy nie jest łatwy czas. Prezes jest człowiekiem bardzo zajętym, z racji prowadzonych interesów często bywa poza granicami Polski, a chciał mieć osobę, która na co dzień będzie w klubie i będzie odpowiadać za jego funkcjonowanie i – mam nadzieję – rozwój, bo zawsze może być lepiej. Co ciekawe, kilka lat temu podobną drogę z funkcji prezesa piłkarzy Górnika do piłki ręcznej przeszedł mój serdeczny kolega Artur Jankowski. Idąc tym tropem za kilka lat powinienem zostać prezesem Zagłębia Lubin, ale to raczej mało prawdopodobny scenariusz. Oczywiście żartuję, skupiam się wyłącznie na nowych obowiązkach.
Nie jest to pana pierwszy kontakt z handballem. Wcześniej często bywał pan już w Hali Pogoni w roli dziennikarza i spikera.
Bywałem jeszcze na kilku meczach granych w latach 80. w Bielszowicach, a potem regularnie po otwarciu hali Pogoni na Wolności 406. Mam do niej osobisty sentyment. Na jedną z pierwszych randek zabrałem do niej przyszłą żonę i to od razu na legendarne mecze o mistrzostwo Polski z wielkim Wybrzeżem Gdańsk Bogdana Wenty. Był rok 1989. Z racji zawodu i tego, że mieszkam w Zabrzu, znałem i znam niemal wszystkich ludzi związanych z tym klubem w ostatnich 30 latach.
W sobotę Górnik gra u siebie ważny mecz z Azotami Puławy. Wsparcie kibiców bardzo by się przydało, zwłaszcza że to ostatnie spotkanie przed przerwą w rozgrywkach PGNiG Superligi.
Mamy ograniczenia covidowe, ale wierzę, że zespół dostanie potężne wsparcie fanów, których serdecznie zapraszam do hali. Na zewnątrz minus pięć, w a środku ciepło i gwarantowane emocje, bo gra trzecia i czwarta siła silnej polskiej ligi. Mamy też niespodzianki dla fanów. Kalendarz na rok 2022, prezenty kulinarne od sponsorów i sporo innych rzeczy. Sobota w hali na Wolności, niedziela na Roosevelta. To proponuję wszystkim fanom sportu w Zabrzu.
(…)
Bywa pan teraz na meczach na Roosevelta?
Tak. Chodzę na nie 45 lat, chodziła i chodzi moja rodzina. I nic się nie zmieni. Ludzie odchodzą, Górnik był, jest i będzie. Przeżyłem śmierć Erwina Wilczka, kilka godzin po śmierci rozmawiałem z jego żoną, ale też z legendami klubu, wspominając tego wielkiego piłkarza i kapitalnego człowieka. Cieszą mnie wygrane drużyny, trzymam kciuki za Janka Urbana i jego sztab. Super, że strzela i coraz ważniejszą rolę pełni „Poldi”, bo wiedziałem, że w końcu tak będzie. Cały czas mamy kontakt. Bardzo cieszy mnie rozwój Darka Stalmacha, z którym spotkałem się pierwszy raz w gabinecie gdy miał 14 lat. Ale też debiut Kuby Szymańskiego, dobre mecze Rafała Janickiego i każdy lepszy w wykonaniu Roberta Dadoka, bo jego przykład pokazuje, że czasami zbyt szybko oceniamy ludzi. Każdy z nich przychodził do Górnika za mojej kadencji. Mógłbym zresztą tak powiedzieć o niemal całej drużynie. Życzę Górnikowi tylko dobrze, a ludziom zarządzającym i właścicielowi samych mądrych i trafionych wyborów, co w sporcie nigdy nie jest proste. Tym bardziej, że przed klubem bardzo ważne miesiące, a do podjęcia wiele niełatwych i nieoczywistych decyzji.
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.