To największy wygrany tego sezonu w Górniku Zabrze
Wielu fachowców było zaskoczonych, kiedy po odejściu z Zabrza Tomasza Strząbały szansę samodzielnego prowadzenia zespołu dostał jego asystent Arkadiusz Miszka. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że decyzja prezesa Bogdana Kmiecika się obroniła. Mało tego, trener Górnika w jednym sezonie może sięgnąć po dwa medale z dwoma różnymi drużynami, co byłoby ewenementem w polskiej piłce ręcznej!
– Trener znał zespół, półtorej roku był asystentem Tomka Strząbały. Kiedy jesienią nastąpiła zmiana, daliśmy sobie czas do końca roku, by zobaczyć, jak poradzi sobie z wyjściem z kryzysu i połączeniem obowiązków. Było na… czwórkę, o ile można użyć szkolnej oceny. Ocenę obniżyła niespodziewana porażka z Lubinem w Zabrzu. Widzieliśmy jednak progres, trafił do zawodników. Przekonał ich do swojego pomysłu na grę, a oni mu zaufali. Ten rok pokazuje, że warto było zaufać trenerowi z Zabrza. Mamy na koncie sześć wygranych z rzędu, w tym okresie lepszy jest od nas tylko Płock, ale… Jeszcze niczego nie osiągnęliśmy. Arek mówi zresztą podobnie. Doprowadziliśmy do sytuacji, że wszystko zależy od nas. To już coś, bo zaczynaliśmy z pozycji poza ósemką. Ostatnie sześć meczów to siedemnaście zdobytych punktów. Grzechem byłoby to zmarnować. Wracamy na właściwe tory. Z Polski słychać sygnały, że nikt nie chce z nami grać w fazie play off. O czymś to świadczy – mówi Dariusz Czernik, dyrektor klubu z Zabrza.
Miszka to człowiek z Zabrza. Tutaj się urodził i grał w „starej” Pogoni. Potem zrobił niezłą karierę, grał między innymi w Płocku, trafił do reprezentacji Polski. Mając 40 lat łączył jeszcze grę z pracą trenerską, skupiając się tylko na młodzieży. Z dobrym skutkiem, bo ma na koncie kilka medali, w tym złoty mistrzostw Polski juniorów. Co ciekawe, przejmując pierwszy zespół nie zrezygnował z pracy w SPR Górnik Zabrze i za kilkanaście dni będzie miał szansę wywalczyć z juniorami kolejny medal.
– Powiem tak, czasu wolnego mam niewiele – mówi z uśmiechem Miszka, który do południa pracuje w szkole i szkoli młodzież, a potem przestawia się na pierwszy zespół. – Była obawa, czy da się to pogodzić bez szkody dla jednej z drużyn. Stąd pomysł, by w roli asystenta pomagał mi Arek Kowalski, też były zawodnik Górnika. Razem pracujemy z młodzieżą, razem z pierwszym zespole. Łatwiej to ogarnąć – dodaje Miszka, przed którym niezwykle gorący czas.
W poniedziałek pierwszy zespół Górnika gra z trzecią w tabeli Ostrovią, a tydzień później z Gwardią w Opolu. Te mecze zdecydują, ma którym miejscu zabrzanie skończą sezon zasadniczy. Jeżeli wygra jeden mecz, to co najmniej na szóstym, więc uniknie potem Płocka i Kielc. Jeżeli wygra oba, to będzie piąty, a przy wyjątkowo korzystnym układzie nawet na czwartym miejscu, co jeszcze w styczniu brzmiało jak utopia. Górnik był wtedy jedenasty z ogromnymi stratami do rywali. Takie miejsca pozwolą drużynie realnie myśleć nawet o obronie medalu.
– Kalendarz jest dla mnie dobry, bo nie ma kolizji meczów. Turniej finałowy juniorów gramy w Zabrzu, kiedy jest przerwa w Superlidze. Da się więc wszystko pogodzić. Oby z dobrym skutkiem. Teraz jednak najważniejszy jest mecz z Ostrovią. Od niego zacząłem samodzielną pracę z Górnikiem i przegraliśmy w Ostrowie jednym golem. Mam nadzieję, że weźmiemy rewanż, a poniedziałkowy wieczór pokaże, że jesteśmy dziś w innym miejscu niż pół roku temu – kończy trener Miszka.
Górnik zagra z Ostrovią w hali przy ul. Wolności 406 w Zabrzu w poniedziałek o 20.30. Stawka jest ogromna. Jak zresztą każdego meczu drużyn prowadzonych przez trenera Miszkę do końca tego sezonu.