Zabrzańska przygoda z Ligą Europejską trwała bardzo krótko, choć po pierwszym meczu wydawało się, że Górnik awans ma w kieszeni. W sporcie jednak niczego nie można być pewnym. Mimo iż trener Marcin Lijewski apelował o pokorę, twierdząc, że jest ona najważniejsza, jego podopieczni nie zdołali obronić 8-bramkowej przewagi, przegrywając w rewanżu 9 bramkami. Już pal licho tę ostatnią, straconą z rzutu wolnego po końcowej syrenie.
Szansa na 2. rundę kwalifikacji i tym samym poprawę wyniku z zeszłego roku zaprzepaszczona została we wcześniejszej fazie, kiedy rywale wykazywali się skutecznością rzutową i z każdą chwilą powiększali przewagę. – Ten mecz miał dokładnie taki sam przebieg jak pierwszy. Słaba pierwsza połowa, a po zmianie stron bramkowy odjazd. Różnica polegała na tym, że tym razem tym odjeżdżającym był Zurych – powiedział szkoleniowiec Górnika, który „na gorąco” doszukał się przyczyn porażki.
– Kompletnie zabrakło dyscypliny taktycznej. Żaden z zawodników nie realizował tego, co ustalaliśmy na odprawie. Jeszcze nie analizowałem szczegółowo tego spotkania, ale jak to zrobię, to wprowadzę plan naprawczy. Ale i bez tego mogę powiedzieć, że bramkarze spisali się bardzo słabo (Piotr Wyszomirski i Casper Liljestrand zaliczyli po zaledwie 3 udane interwencje – przyp. red.), obrona nie funkcjonowała należycie, a w ataku graliśmy statycznie, płasko, nie szukaliśmy okazji – dodaje „Szeryf”.
Mleko się rozlało, ale był moment, w którym się zdawało, że „górnicy” zdołali się pozbierać. – Pod koniec pierwszej połowy złapaliśmy rytm oraz kontakt z rywalami, a w 42 minucie wyszliśmy na prowadzenie. To oznaczało, że mieli do odrobienia 10 bramek i wtedy zaczęły się mnożyć błędy, a kontry napędzały Szwajcarów. My z kolei marnowaliśmy świetne okazje i zamiast się uspokoić, to pozwoliliśmy im poczuć krew. Rywale poczuli naszą słabość i po prostu ją wykorzystali. Byliśmy zbyt asekuracyjni, a taka postawa nie daje bramek.
Czasu na zamartwianie się porażką nie ma zbyt wiele, bo okazja do wstania z kolan nadarzy się już w piątek w Płocku, gdy rywalem Górnika będzie jeden z faworytów PGNiG Superligi i uczestnik fazy grupowej Ligi Mistrzów, Orlen Wisła. – Podnieść się nie będzie łatwo, bo zmierzymy się z klasowym rywalem, ale musimy spróbować pokazać się z lepszej strony niż w niedzielę w Szwajcarii – dodał Marcin Lijewski.