Kiedy w 2016 roku piłkarze ręczni z Kielc wygrali Ligę Mistrzów, asystentem Tałanta Dujszebajewa na trenerskiej ławce był Tomasz Strząbała. Od tego czasu nie zmieniły się dwie rzeczy. Kielczan wciąż prowadzi Dujszebajew, a jego podopieczni nie oddali od tego czasu tronu w polskiej lidze. Tymczasem Tomasz Strząbała od wielu lat pracuje na własny rachunek. Od 1 lipca w Zabrzu jako szkoleniowiec Górnika, z którym zanotował bardzo udany początek sezonu. Zabrzanie mają na koncie trzy zwycięstwa, choć ostatnie odniesione po rzutach karnych. W niedzielę o 15.00 poprzeczka zostanie jednak zawieszona na najwyższym z możliwych poziomów.
- Kielce to światowy top. Zmienia się nazwa, ale to wciąż doskonała drużyna z gwiazdami światowego formatu. Chcemy zagrać tak, by po meczu powiedzieć, że daliśmy z siebie wszystko pod względem jakości, odpowiedzialności, zaangażowania, realizacji pomysłu na mecz…. Nie wiem, do czego to wystarczy, ale jeżeli chcemy się rozwijać i dobrze pokazać w Lidze Europy, to trzeba grać i uczyć się od najlepszych. Dlatego bardzo cieszę się na to spotkanie – mówi Tomasz Strząbała. I dodaje: - Oczywiście to nie będzie mecz trenerów. My możemy tylko pomóc. Grają zawodnicy, to święto przede wszystkim dla nich.
Dla Górnika, który w październiku zacznie pierwszą w historii klubu przygodę z fazą grupową Ligi Europy, faktycznie starcie z Kielcami będzie okazją, by zobaczyć w jakim są miejscu po dwóch miesiącach pracy nowego trenera i bardzo mocno przemeblowanego składu. W pierwszych dwóch meczach gra zabrzan wyglądała imponująco szczególnie w obronie. W czwartek Kwidzyn tylko w pierwszej połowie zdobył tyle goli, co kilka dni wcześniej Opole w starciu z Górnikiem przez cały mecz. Inna rzecz, że w końcówce zabrzanie mieli trzy doskonałe okazje, by rozstrzygnąć rywalizację bez konieczności serii rzutów karnych.
- Każdy mecz jest dla nas nowym doświadczeniem. Wygrana w takich okolicznościach też czegoś uczy – mówi Piotr Wyszomirski, bramkarz Górnika, który w serii rzutów karnych obronił rzut rywala, podobnie jak Kacper Ligarzewski.
W niedzielę od postawy bramkarzy będzie zależało bardzo dużo.
- W sporcie gra się o zwycięstwa, ale już sam fakt, że możemy zagrać z takim rywalem działa na wyobraźnię. To tak, jakby Górnik Zabrze na Roosevelta mógł w lidze zagrać z Realem czy Manchesterem City. Dlatego szykuje się święto i komplet na trybunach. Kto lubi ręczną, powinien w niedzielę wybrać się do naszej hali. Kolejna wizyta Kielc w Zabrzu dopiero za rok – kończy Dariusz Czernik, dyrektor Górnika.