Rozpoczynacie „wiosnę” jakiej w historii klubu chyba jeszcze nie było?
To prawda. Wiele wskazuje na to, że zagramy do końca sezonu, być może nawet dwadzieścia pięć spotkań. Liczę Superligę, Puchar Polski i oczywiście Ligę Europejską. Ta liczba może być nieco mniejsza, ale też większa. Faktycznie, od kiedy jestem w Zabrzu, czegoś podobnego nie było. Szkoda tylko, że jeszcze nim zaczęliśmy grać, pojawiają się kłopoty. Dotyczące tego, kiedy grać i gdzie trenować.
To znaczy?
Jedne dotyczą terminów naszych meczów w Pucharze Polski. Okazuje się, że nie bardzo mamy kiedy zagrać. Terminy kolejnych rund pokrywają się z naszymi meczami w Lidze Europejskiej. I nie mówię o jednej rundzie, ale o dwóch! Czyli czekają na mecze także nasi potencjalni rywale. Przy tak napiętym kalendarzu trudno będzie ten „supeł” rozplątać. Teoretycznie możemy grać w terminie na reprezentację, ale wtedy, być może nawet bez pięciu podstawowych graczy. Najwyraźniej nie pomyślano, że inny klub niż Kielce i Płock może reprezentować Polskę wiosną w Europie. Szkoda, że mamy też problem z halą. Zresztą, czy pierwszy raz.
Rozumiem, że teraz mówi pan o drugim problemie, czyli gdzie trenować.
Dokładnie. W tak dużym mieście, jakim jest Zabrze, nie ma miejsca, w którym mogłyby się odbywać imprezy, które wymagają porządnej hali. Teraz mówię o… balach. W dodatku dwóch, choć zdaje się, że jest jeszcze trzecia impreza. Fajnie, że są, a mieszkańcy Zabrza mogą potańczyć przy dobrej muzyce, szkoda, że odbywa się to naszym kosztem. Efekt jest taki, że w newralgicznym okresie początku sezonu, przed arcyważnym meczem z Chrobrym w lidze i Rhein-Neckar Loewen w Lidze Europejskiej nie możemy trenować w Zabrzu. Ponad tydzień! Jeździmy po Śląsku, będziemy kilka dni w Piekarach, kilka dni w Gliwicach, a przypomnę, że z Niemcami zagramy w Dąbrowie. Mówimy o trzecim klubie męskiej piłki ręcznej w Polsce, który za kilkanaście dni zagra w pucharach z jednym z najbardziej legendarnych klubów w historii tego sportu. W Zabrzu nie ma nawet sali gimnastycznej, w której jest boisko 40 na 20 metrów.
Jak to wytłumaczyć?
To nie jest pytanie do mnie. Był cały styczeń, kiedy nie grała liga i można było zrobić jeden, czy drugi bal. Nawet pięć, bo przecież hala nie jest na naszą wyłączność. Korzystamy z niej dwie godziny dziennie, kiedy szkoła siedem lub osiem godzin. Nasz terminarz był w mieście doskonale znany. Tymczasem dwa bale będą w lutym, kiedy już gramy na dobre ligę, puchar i Ligę Europejską. Co ciekawe, drugi z nich to Bal Sportowca. Odbędzie się 10 kwietnia, a dzień później my gramy z Chrobrym. Był też pomysł, by nasz mecz przełożyć. Tylko… Wracamy do pierwszego wątku, bo okazało się, że nawet gdybyśmy chcieli, to nie byłoby tego meczu kiedy zagrać. Poza tym swoje ultimatum dała telewizja.
Piłkarze ręczni i hala to problem, który wraca niczym bumerang. Nie do rozwiązania?
Wracając do tematu. Nie mam nic przeciwko temu, by balować. Zakładam nawet, że ktoś z naszych zawodników czy trenerów będzie w czołówce Balu Sportowca, bo mieliśmy świetny rok, najlepszy od dekad i zrobiliśmy Zabrzu fantastyczną reklamę w Polsce i poza jej granicami. W tym wypadku wszystko dało się pogodzić, tylko trzeba było chcieć i szanować innych. Przecież gra w piłkę ręczną to zawód tych ludzi, ja wykładam na to pieniądze. Ok, jeden-dwa treningi można przełożyć, ale zabrać halę na tydzień i poinformować nas o tym z dwutygodniowym wyprzedzeniem? Kilka hal powiedziało nam, że chętnie, ale są już zajęte. Mogę tylko podziękować Piekarom i Gliwicom, że wykazały zrozumienie, coś pozmieniały i wpuszczą nas do swoich obiektów, nie kryjąc zaskoczenia, że taki problem pojawia się tak późno. Hale rezerwuje się z dużym wyprzedzeniem. Jest w Zabrzu Dom Muzyki i Tańca, jest klub biznesu na stadionie Górnika, ale widać, tam potańczyć się nie da. A czy temat jest do rozwiązania? Jest, o czym mówimy od lat i każdy zna odpowiedź na to pytanie. Dziś nowe, funkcjonalne i wielozadaniowe hala powstają w miastach 2-3 krotnie mniejszych od Zabrza, gdzie często nie ma nawet klubu, który w poważnej lidze gra o wysokie cele. Jest to coś normalnego, bo służy wszystkim po 14 godzin dziennie. Takie inwestycje traktuje się jak coś naturalnego i oczywistego. Tętnią życiem od rana do wieczora, a przy okazji, powtarzam przy okazji, klub ma szansę rozwoju i myśleniu o czymś więcej niż trzecie miejsce w lidze i gra z wielkimi klubami w Europie. Może jakimś rozwiązaniem byłaby przebudowa hali, która jest, a niekoniecznie nowy obiekt. Nie wiem. Trzeba to przeliczyć, zastanowić się, jakie są „za” i „przeciw”. Czyli potraktować poważnie temat. Tylko, że w Zabrzu na rozmowie się kończy. Wie pan, co mnie najbardziej w tym drażni?
Słucham?
Bylejakość, bo bylejakością jest to wszystko, o czym dziś rozmawiamy. Dlatego każda taka sytuacja sprawia, że kolejny raz zadaję sobie pytanie, jaki to mam sens? I często słyszę, Po co ci to? Odpuść, albo rób tam, gdzie będą warunki do rozwoju. Zaczynamy piekielnie trudną wiosnę. Chcemy pokazać się w Europie. Mecze z Rhein-Neckar i Nantes to nagroda dla trenera i chłopaków, wielka przygoda, możliwość pokazania się w meczach z „gigantami” ręcznej. Ale przede wszystkim chcemy obronić medal, sportowo wejść na jeszcze wyższy poziom.
Czytam, że przedłużacie umowy, kontraktujecie graczy na nowy sezon. Czyli można się domyślić, że za rok będziemy rozmawiać w podobnym tonie? Czyli, narzeka pan, ale inwestuje i wie, że ponownie zdarzy się ze ścianą.
Nie narzekam, tylko głośno mówię o problemie, jaki ma Zabrze. Jeżeli jesienią zagramy w pucharach, to na pewno kolejny raz poza Zabrzem. W rok hala nie powstanie, niezależnie od tego, jakie padną deklaracje i obietnice. Ale niech padną. Sam chętnie wysłucham. Zajmując się sportem trzeba być optymistą i nie można być minimalistą. Przed nami ważny rok z wielu powodów, więc może coś drgnie i zapali się światełko w tunelu.