Czy ten medal smakował w specjalny sposób?
Osiągnięcie sukcesu przed własną publicznością jest wyjątkowe. To niesamowite uczucie móc to dzielić z rodziną, kibicami. To było naprawdę coś pięknego.
Wydaje się, że jednak Głogów nie postawił wam aż tak trudnych warunków.
Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. My nie pozwoliliśmy zespołowi z Głogowa w zasadzie na nic. Bo i już w Głogowie odskoczyliśmy na pięć bramek w pierwszej połowie, a w Zabrzu nawet dziewięć. Byliśmy świetnie zmotywowani, przygotowani psychicznie na to spotkanie. Wiedzieliśmy, że Chrobry się nie położy przed nami, ale to my musieliśmy narzucić nasze warunki od pierwszych sekund spotkania.
Obrona medalu, dobra postawa w Lidze Europejskiej. Można być zadowolonym!
Osobiście do pełni szczęścia brakowało mi tego choć jednego zwycięstwa z Wisłą Płock. Zagraliśmy bardzo dobre, wyrównane mecze z nimi, zwłaszcza w pierwszym meczu w Zabrzu. Mieliśmy świetne okazje, a o wyniku nie zadecydowała wyśmienita postawa płocczan tylko niestety nasze własne błędy. To właśnie mi siedzi w głowie. Ale też porażka z Hannoverem, bo po pierwszej połowie wyglądało to na pewno obiecująco, ale w drugiej odsłonie gry to oni przeważyli nas i mentalnie, i fizycznie.
Ta wygrana z Płockiem mogłaby smakować dwa razy: wtedy i teraz, kiedy na ich szyjach wiszą złote medale.
Dokładnie tak. Ten sezon na pewno na długo zagości w mojej pamięci. Nie oddaliśmy żadnego meczu za darmo. Z Kielcami u siebie zagraliśmy dobre spotkanie, z Płockiem każde starcie dawało sporo emocji.
No i ty zaprezentowałeś się świetnie, zwłaszcza w końcówce sezonu. Spodziewałeś się, że to będzie tak dobry sezon dla ciebie?
Ja mam dopiero 36 lat. Jestem bramkarzem i mam jeszcze kilka lat gry przed sobą. Dobrze się prowadzę i liczę, że będę swoją dyspozycję udowadniał będę jeszcze przez co najmniej kilka sezonów.
Teraz czas na odpoczynek.
Zasłużony. Trzeba odpocząć nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Bo jednak natłok tych spotkań i emocji z nimi związanych był ogromny i obciążający.
Ty masz jednak sporo doświadczenia, grałeś również poza granicami Polski, także z orzełkiem na piersi. Ta częstotliwość to faktycznie tak duże obciążenie mentalne?
Granie co trzy dni wymaga bardzo mocnej głowy. Przed każdym starciem trzeba się nastroić na zwycięstwo, a jednocześnie zapomnieć o ewentualnych porażkach. Każdego z nas ten sezon kosztował bardzo dużo sił.
Trudne jest tylko przepracowanie porażek, a zwycięstwa noszą?
Nie można pozwolić się temu zwieść. Potrafią to tylko top-zespoły. My przecież po wygranej z Lwami zagraliśmy bardzo przeciętne spotkanie w Gdańsku i punkty wyrwaliśmy dopiero w karnych.
Więc teraz czas, by choć chwilę nie myśleć o piłce ręcznej.
I zrelaksować się. Ale też zgłodnieć gry.