Nieco ponad dwa miesiące temu opublikował pan oświadczenie o rezygnacji z dalszego finansowania handballowego Górnika Zabrze z końcem obecnego sezonu. Może emocje opadły i jednak zmieni pan zdanie?
Wręcz przeciwnie, umocniłem się w tej decyzji. Raz jeszcze dokonałem bilansu i nie mam wątpliwości, że doszliśmy do ściany. Prowadzenie klubu, bez możliwości jego rozwoju, nie ma już sensu.
Awans do półfinału to nie dowód, że zespół wciąż ma wielki potencjał?
Oczywiście, że ma. Ale proszę mi powiedzieć, jaki jest efekt tych sukcesów? Nie mamy nawet w Zabrzu miejsca, w którym moglibyśmy grać w europejskich pucharach i promować miasto. Szczerze mówiąc to nawet treningowo jest słabo. To naprawdę ślepy zaułek.
O polityce miasta wobec piłki ręcznej wypowiada się pan mocno…
A czy może być inaczej? Po pierwsze jesteśmy jedynym w Superlidze klubem, który nie jest finansowany przez Spółkę Skarbu Państwa ani przez gminę. A przypomnę, że tu i tu rządzi ta sama opcja, więc gdyby tylko obecna prezydent miasta chciała... Ale widać nie chce. Z kolei dotacja z miasta starcza nam na… dziesięć dni w skali roku funkcjonowania. Nie mamy też w mieście infrastruktury na miarę sukcesów, nasza hala jest najgorsza w lidze, szatnia pamięta lata 80. A w zamian „dajemy” w ostatnich czterech latach trzy medale mistrzostw Polski, o których piłkarze marzą od kilkudziesięciu lat, za chwilę zresztą może być kolejny, wielu reprezentantów kraju i promocję w europejskich pucharach. W ostatnich latach reklamowaliśmy Zabrze, kopalnię Guido i Sztolnię Królowej Luizy w Szwajcarii, Niemczech, Grecji, Francji, Danii, Norwegii i innych krajach.
Od wyników referendum uzależnia pan ewentualną zmianę decyzji?
Zobaczymy co będzie, ale po odwołaniu Agnieszki Rupniewskiej na pewno usiadłbym znów do rozmów. Naprawdę nie mam już siły, by słuchać kolejnych nieprawdziwych zapowiedzi. Na dziś najmocniej biorę pod uwagę wyprowadzkę klubu z Zabrza, zwłaszcza, że poza nazwą i moim lokalnym patriotyzmem nic nas tak naprawdę z Zabrzem nie łączy, już na pewno nie finanse. Mamy co najmniej pięć okolicznych miast, w których są nowoczesne hale, ale bez „wkładu” sportowego, więc możemy się świetnie uzupełnić. Mając perspektywę gry w pucharach i w lidze w pięknym obiekcie, pewnie zostałbym w klubie, który budowałem rok po roku wydając własne pieniądze i dochodząc do sufitu na maksymalnym dostępnym poziomie. W Zabrzu nikt inny nie zainwestował tyle swoich środków biorąc wszystkie sporty wraz z piłkarzami nożnymi. Prowadzimy już wstępne rozmowy o takim scenariuszu, ale za wcześnie, by mówić o szczegółach.
Pytanie, zaznaczam, nie całkiem poważne. Lukasa Podolskiego nie próbował pan namówić do zainwestowania w „ręcznego” Górnika? Bywa przecież na waszych meczach.
On jest zaangażowany, podobnie jak Zarys, w prywatyzację Górnika piłkarskiego. Powiem zresztą, sam byłem zainteresowany tym, by stworzyć tam wielki klub i po tym doświadczeniu trochę mnie to dziwi, bo z tymi władzami miasta bałbym się robić jakiekolwiek interesy.
Odlicza pan już godziny do pożegnania z klubem?
Na razie walczymy o kolejny medal. Po słabym początku sezonu zespół wszedł na wysokie obroty, pokonaliśmy Chrobrego i znów jesteśmy w czwórce, tam gdzie nasze miejsce. Nasze wyniki są największą sportową reklamą Zabrza. Dziwne, że tylko Zabrze, jako Urząd, nie chce tego ani widzieć, ani docenić.
ŹRÓDŁO: https://dziennikzachodni.pl/bogdan-kmiecik-gornik-zabrze-wcale-nie-musi-grac-w-zabrzu-a-wladzom-miasta-nie-dam-sie-juz-oszukac/ar/c2p2-27534755