Nowe otwarcie z młodym szkoleniowcem
Pierwsza część sezonu 2024/2025 ORLEN Superligi – delikatnie mówiąc – nie należała do udanych w wykonaniu Górnika Zabrze. Brązowy medalista poprzednich rozgrywek zajmował wówczas dopiero 11. miejsce w tabeli, a w Lidze Europejskiej nie był w stanie nawiązać wyrównanej walki z silniejszymi rywalami. W obliczu słabych wyników klub zdecydował się na zmianę na stanowisku trenera – Tomasza Strząbałę zastąpił jego dotychczasowy asystent, Arkadiusz Miszka. Dla wielu kibiców była to decyzja zaskakująca, ponieważ Arkadiusz Miszka debiutował w roli pierwszego szkoleniowca w ORLEN Superlidze. Jak się jednak okazało, wybór ten był w pełni trafiony. – Zwykle pierwsze pomysły okazują się najlepsze. Wiedzieliśmy, że mamy na ławce trenera, który przez ponad rok współpracował z Tomaszem Strząbałą – szkoleniowcem, który wywalczył z Górnikiem Zabrze brązowy medal, ale od wielu lat świetnie sprawdza się w roli trenera młodzieży. Arek był świetnym zawodnikiem i ma wszelkie predyspozycje, by być równie dobrym trenerem. Arkadiusz Miszka jest ambitny, doskonale „czuje” piłkę ręczną i – co ważne – szatnię. Przecież jeszcze kilka lat temu sam grał. Brakowało mu tylko prawdziwej szansy – powiedział Dariusz Czernik, dyrektor klubu Górnika Zabrze. I dodał: – Decyzja należała do niego. Gdyby powiedział, że się tego nie podejmuje, szukalibyśmy dalej. My, jako zarząd, byliśmy zdecydowani. To była jego pierwsza praca z zespołem seniorów, więc daliśmy sobie czas – listopad i grudzień – by usiąść po ostatnim meczu w 2024 roku i szczerze porozmawiać: czy dalsza współpraca ma sens. Klub powiedział „tak”. Arek również był tego zdania. Wiedział, że jesteśmy w stanie coś z tego jeszcze zbudować. Zdobył zaufanie drużyny, przekonał ich do swojego pomysłu na grę. To było kluczowe. Sezon pokazał, że było warto.
Udany początek nowego rozdziału
Debiut Arkadiusza Miszki w roli pierwszego trenera Górnika Zabrze przypadł na mecz z REBUD KPR Ostrovią Ostrów Wielkopolski, który zakończył się zwycięstwem zespołu z Wielkopolski. Jeszcze przed przerwą reprezentacyjną zabrzanie zaczęli regularnie punktować, a w grudniu Górnik pokonał COROTOP Gwardię Opole, Azoty-Puławy oraz Zepter KPR Legionowo. – W okresie listopada i grudnia zależało nam przede wszystkim na tym, żeby nie dopuścić do kumulacji kolejnych strat punktowych, które wiosna byłyby nie do odrobienia. I to właśnie było kluczem do naszego późniejszego sukcesu. W tym czasie mieliśmy do rozegrania cztery spotkania, które – realnie patrząc – powinniśmy wygrać, plus mecze z ORLEN Wisłą Płock i Industrią Kielce. Plan został niemal zrealizowany – wygraliśmy trzy z czterech spotkań. Nie ukrywam jednak, że z utęsknieniem czekaliśmy na przerwę zimową. To był moment, w którym zawodnicy mogli się zresetować, odpocząć i oczyścić głowy. Trzeba pamiętać, że oprócz rywalizacji w ORLEN Superlidze graliśmy również w bardzo wymagającej grupie Ligi Europejskiej, gdzie trudno było osiągnąć coś więcej, a to wpływało na mentalność zespołu. Sporo porażek, dalekie podróże, brak czasu na regenerację, coraz większe zmęczenie i narastający brak pewności siebie, wiary z to, że można zacząć wygrywać. Odbudowanie tego było kluczowe, grudzień odegrał w tym procesie bardzo ważną rolę – zaznaczył Dariusz Czernik.
Zwycięska seria i walka z przeciwnościami
Jeszcze lepiej Górnik Zabrze radził sobie po przerwie reprezentacyjnej. Podopieczni Arkadiusza Miszki zanotowali sześć kolejnych zwycięstw w ORLEN Superlidze, a serię tę przerwała dopiero REBUD KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski. Górnik ostatecznie wywalczył piąte miejsce w rundzie zasadniczej, co pozwoliło uniknąć w ćwierćfinałach starć z ORLEN Wisłą Płock i Industrią Kielce. – Rywalizację w 2025 roku rozpoczęliśmy od zwycięstwa nad Energą MKS Kalisz. Graliśmy w tym roku tylko ważne mecze, ale może ten był najważniejszy? Bo pierwszy po przerwie i zimowym okresie przygotowawczym. Wiedzieliśmy, że jesteśmy pod ścianą – musieliśmy wygrać praktycznie wszystkie mecze do końca rundy zasadniczej ORLEN Superligi. To było zadanie karkołomne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak bardzo wyrównane są obecne rozgrywki – powiedział Dariusz Czernik. Górnik Zabrze nie miał ułatwionego zadania, bowiem kontuzja wykluczyła z gry jednego z jego liderów. – W styczniu straciliśmy Dmytra Ilczenkę – i choć dziś mało się o tym mówi, bo zespół regularnie wygrywa, to była i jest ogromna strata. To nasz jedyny zawodnik na kole, który gra równie dobrze w obronie i ataku. Piotr Krępa to głównie opcja ofensywna, natomiast Adam Wąsowski to znakomity defensor. Strata Ilczenki była dla nas dużym problemem, dlatego rozglądaliśmy się za nowym zawodnikiem. Niestety, nie znaleźliśmy nikogo, kto gwarantowałby jakość na tej pozycji. Okazało się jednak, że można wygrywać też bez Dimy.– dodał Dariusz Czernik.
Ćwierćfinałowy sukces i walka o podium
W ćwierćfinale zawodnicy Górnika Zabrze wyeliminowali jednego z faworytów do zdobycia brązowego medalu – KGHM Chrobrego Głogów. Zespół z województwa dolnośląskiego wygrał pierwsze spotkanie, jednak ostatecznie to Górnik wyszedł zwycięsko z tej rywalizacji. – Przegraliśmy pierwszy mecz w Głogowie, przegraliśmy też w Ostrowie Wielkopolskim. Ale gdy trzeba było sięgnąć po rezerwy z serca i wątroby – ten zespół stanął na wysokości zadania i wygrywał. To ogromna lekcja z tej wiosny: ci zawodnicy naprawdę nauczyli się radzić sobie ze stresem. Jesienią traciliśmy punkty w końcówkach spotkań na własne życzenie. Teraz – w większości – to my wygrywamy końcówki – ocenił Dariusz Czernik. W półfinale zabrzanie musieli uznać wyższość ORLEN Wisły Płock, a w rywalizacji o trzecie miejsce ich przeciwnikiem była REBUD KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski. W pierwszym meczu, rozegranym w Ostrowie Wielkopolskim, to Górnik Zabrze przez długi czas był bliżej zwycięstwa – świetnie prezentowali się m.in. Taras Minotskyi i Dmytro Artemenko. REBUD KPR Ostrovia zdołała jednak doprowadzić do remisu, głównie dzięki znakomitej postawie bramkarza Sandro Mestrića, który w kluczowych momentach wielokrotnie ratował swój zespół. W serii rzutów karnych skuteczniejsi okazali się gospodarze, obejmując prowadzenie w walce o brązowy medal.
Temperatura sięgnęła zenitu
W rewanżu w Zabrzu to zespół prowadzony przez Kima Rasmussena lepiej rozpoczął mecz, ale z biegiem czasu inicjatywę przejął Górnik, który na przerwę schodził z trzybramkową przewagą (19:16). Po zmianie stron REBUD KPR Ostrovia odrobiła straty, a od 39. minuty wszystko zaczęło się od nowa. I sytuacja powtórzyła się dwukrotnie – za pierwszym razem zawodnicy z województwa wielkopolskiego ponownie doprowadzili do remisu, jednak Dmytro Artemenko, Taras Minotskyi i Jakub Szyszko zadali kolejne ciosy rywalom. Tym razem goście nie zdołali już odrobić strat, więc o brązowym medalu musiało zadecydować trzecie spotkanie. – Na większości spotkań trybuny były wypełnione niemal do ostatniego miejsca. Szczególnie mecz z REBUD KPR Ostrovią Ostrów Wielkopolski miał klimat na europejskim poziomie – bilety zostały wyprzedane, a doping na trybunach był niesamowity. Na poziomie boiska temperatura sięgała 30 stopni, a na najwyższym poziomie trybun 33-34. To pokazuje, w jakich warunkach musimy sobie radzić. To wszystko tworzy wyjątkowy klimat – ta hala ma swój charakter, swoją duszę, ale też wiemy, że brak nowoczesnego obiektu nie pozwala nam na rozwój, zrobienie kolejnego kroku do przodu. A mówimy o mieście, w którym około 1000 dzieciaków gra w piłkę ręczną, w tym roku miasto może zdobyć pięć medali! Od razu zagadka. Ile w Zabrzu jest hal do piłki ręcznej? Jedna. Ta, w której gramy. Powstała blisko 40 lat temu – przyznał Dariusz Czernik.
Ostrowianie z brązem, Górnik z uznaniem
To właśnie w sobotnie popołudnie poznaliśmy brązowego medalistę ORLEN Superligi w sezonie 2024/2025. Zgodnie z przewidywaniami, na parkiecie toczyła się niezwykle wyrównana walka, jednak końcówka pierwszej części spotkania należała do Górnika Zabrze. Podopieczni Arkadiusza Miszki po przerwie zdołali wypracować czterobramkową przewagę, a dobre zawody rozgrywali m.in. Dmytro Artemenko i Lukas Morkovsky. REBUD KPR Ostrovia nie zamierzała się poddawać – po skutecznym wejściu Krzysztofa Łyżwy gospodarze doprowadzili do remisu.W kluczowym momencie trener Górnika poprosił o przerwę, a chwilę później Piotr Krępa przełamał trwającą aż osiem minut serię zabrzan bez zdobytej bramki. Od tego momentu na parkiecie rozpoczęła się prawdziwa wymiana ciosów – każda akcja mogła zadecydować o losach brązowego medalu. To REBUD KPR Ostrovia Ostrów była skuteczniejsza i wypracowała sobie przewagę dwóch bramek. Górnik Zabrze starał się odrabiać straty, jednak skutecznie odpowiadali im ostrowianie. Podopieczni Arkadiusza Miszki zajęli ostatecznie czwarte miejsce w ORLEN Superlidze. – W poprzednim sezonie mieliśmy nieco lepszy, bardziej kompletny zespół, z którym zdobyliśmy brązowy medal niemal „z marszu”. Wtedy niemal wszystko się udawało. W lidze i w Lidze Europy. Medal zdobyliśmy pewnymi i wysokimi wygranymi z Kaliszem i Głogowem. Ten sezon wygląda zupełnie inaczej, ale – paradoksalnie – towarzyszy mu ogromne zjednoczenie wokół klubu i fantastyczna atmosfera – powiedział Dariusz Czernik.
Czwarta siła ORLEN Superligi
Górnik Zabrze zajął miejsce tuż za podium, jednak należą się temu zespołowi wielkie słowa uznania. I to w sytuacji, w której niepewna jest przyszłość klubu z województwa śląskiego oraz trudnej drogi, jaką musiał on przebyć, by znaleźć się w gronie czterech najlepszych zespołów w Polsce. Liderem zespołu w fazie play-off był Taras Minotskyi, który po sezonie przeniesie się do ligi francuskiej.– Warto też wspomnieć, że przez prawie pięć miesięcy Taras Minotskyi zmagał się z kontuzją barku, która uniemożliwiała mu oddawanie rzutów. Problem pojawił się we wrześniu i trwał do grudnia. Na szczęście udało się uniknąć operacji – dzięki ciężkiej pracy samego zawodnika i naszych fizjoterapeutów wrócił do pełnej sprawności – zaznaczył Dariusz Czernik. Nie sposób nie docenić także wkładu innych zawodników, zwłaszcza duetu bramkarzy: Piotra Wyszomirskiego i Kacpra Ligarzewskiego. Ten drugi zdobył aż dwa Gladiatory – w kategoriach Bramkarz Sezonu oraz Wybór Sezonu. – Z pewnym sentymentem patrzymy na brak Sebastiana Kaczora, kontuzjowanego Dmytra Ilczenki i wspominamy, jak ważną rolę w poprzednich sezonach odgrywał Rennosuke Tokuda. To byli zawodnicy, którzy wnosili do drużyny ogromną wartość. – Jak w każdym zespole, są liderzy, więc naturalnie wartość drużyny rośnie, gdy w optymalnej formie są tacy gracze jak Taras Minotskyi, Adam Wąsowski czy Lukáš Mořkovský. Dla mnie swoistym odkryciem fazy play-off jest Piotr Krępa. To, co pokazuje w ostatnich meczach, to poziom TOP-4 „obrotowych” całej ORLEN Superligi. Ukłony też dla naszych bramkarzy. Piotr Wyszomirski i Kacper Ligarzewski to po bramkarzach Płocka najlepszy i najbardziej wyrównany duet w lidze. Dziś to nasz lider pod względem zdobywanych bramek, czego najlepszym przykładem był mecz z REBUD KPR Ostrovią w Zabrzu – dodał Dariusz Czernik.