- Ten mecz miał dokładnie taki sam przebieg, jak pierwszy. Słaba pierwsza połowa, a później odjazd w drugiej części. Tylko tym razem bohaterem był Zurych - mówi popularny "Lijek". Szybko jednak diagnozuje przyczyny: - Kompletnie zabrakło dyscypliny taktycznej. Na boisku nie działo się nic, co ustalaliśmy wcześniej. Muszę jeszcze zobaczyć ten mecz, przyjrzeć się mu w detalach i wtedy będziemy wprowadzać plan naprawczy.
Jak jednak wymienia, nie jest zadowolony z żadnej formacji: - Bardzo słabo zagrała bramka, nie funkcjonowała obrona, w ataku graliśmy statycznie, płasko, nie szukaliśmy okazji - dodaje.
Jak relacjonuje, był jednak moment, w którym zespół zdawało się, że się pozbierał. - Początek zagraliśmy słaby i rywale odskoczyli nam na cztery bramki. Później jednak odnaleźliśmy rytm, udało nam się złapać kontakt na koniec pierwszej połowy, a w 42. minucie nawet prowadzić jedną bramką. Czyli Zurych miał dziesięć bramek do odrobienia, by awansować - relacjonuje. - Można było wygrać dwumecz nawet przy słabej grze. Ale wtedy zaczęły się błędy, a te dawały rywalom kontry. Dodatkowo dwie nasze setki obronił Paul Bar. Zrobiło się więc nerwowo. I zamiast to uspokoić, to pozwoliliśmy poczuć przeciwnikowi krew. A oni nie mieli zamiaru nie wykorzystać naszej słabości. Zaczęliśmy być zbyt asekuracyjni i to nie dawało nam bramek...
Teraz przed zabrzanami kolejne wyzwanie: starcie z Orlen Wisłą Płock: - Nie będzie nam łatwo podnieść się po tej zagranicznej porażce. A jeszcze mamy wyjątkowo klasowego rywala przed sobą. Ale musimy spróbować pokazać się lepiej, niż zaprezentowaliśmy się w Szwajcarii... - podsumowuje trener zabrzan.
Wyjazdowy mecz Górnika z Orlen Wisłą Płock już w najbliższy piątek o godz. 18.05.