„Lubo” ostatni raz wyszedł na parkiet kilka miesięcy temu. Przeszedł zabieg i póki co, nie wiadomo jeszcze, kiedy będzie mógł zacząć treningi z zespołem. Do tej pory mecze kolegów oglądał z trybun, teraz siadł na ławce, ale w stroju… sztabu szkoleniowego. - To prawda, pierwszy raz wystąpiłem w tej roli, co było pomysłem trenera Patrika Liljestranda. Zaproponował, bym w trakcie meczu pomagał mu w sprawach technicznych. Bardzo się z tej propozycji ucieszyłem. Jestem przy drużynie, choć trochę z innej strony – mówi Lubo, który - jak wiemy - kilka tygodni temu został ojcem, a w sobotę w nowej roli „zadebiutuje” na wyjazdowym meczu z Kwidzynem. - Chłopaki żartowali, że przyniosłem szczęście, ale wygrana to ich zasługa. Mamy dobry zespół, który przyniesie kibicom jeszcze wiele radości. W kolejnych meczach będzie podobnie. Jak długo będę pełnił tę rolę? Szczerze, oby jak... najkrócej, bo będzie to znaczyło, że mogę w końcu zacząć treningi z zespołem. Myślę jednak, że przynajmniej miesiąc, może nieco więcej będę zakładał taką samą koszulkę, jak trener i nasz „maser” - kończy Lubomir.
O jego nową rolę zapytaliśmy też trenera Patrika Liljestranda. - Mecz jest dynamiczny, czasami umykają niuanse, można popełnić prosty błąd techniczny, dotyczący zmian czy liczby Polaków na parkiecie. Lubo ma pilnować tych spraw i pomóc w tematach organizacyjnych. Wiem, jak to jest, leczyć kontuzję i nie móc wykonywać żadnych ćwiczeń. Przyjął ofertę od razu, widać, że brakuje mu szatni, kontaktu z zespołem i atmosfery meczu. Przede wszystkim jednak czekamy na Lubo-zawodnika. To jest jego główna rola w Górniku – kończy trener Liljestrand.