Lukas miał też okazję pojawić się na parkiecie. Oddał pierwsze podanie, które zainaugurowało mecz. Rzut był na tyle mocny, że sprawdził koncentrację Piotra Wyszomirskiego. Potem z trybun kibicował drużynie. - Byłem kolejny raz. Najlepszy wynik ze mną w roli kibica Górnik osiągnął to wygrana z Zurychem w pucharach. Potem zwycięstwa już nie oglądałem, ale to, co jest fajne, to coraz więcej ludzi na trybunach. Hala była niemal pełna, atmosfera kapitalna. Tylko coś ten mecz chłopakom nie wyszedł … Z drugiej strony brawo za medal. W sporcie zdarzają się lepsze i słabsze momenty. Coś o tym wiem. Najważniejsze, by realizować cele, grać o medale. To się Górnikowi udało. Wielkie gratulacje – kończy Podolski, który rozdał mnóstwo autografów i w przerwie meczu zdążył porozmawiać z Bogdanem Kmiecikiem. - Gościć sportowca takiej rangi to dla nas zaszczyt. Wystarczy krótka rozmowa z Lukasem, by nie mieć wątpliwości, że jest to postać, która grała o wielkie cele. Konkretny, zdecydowany, nie zadowalający się przeciętnością. Super, że ktoś taki trafił do Zabrza – mówi prezes Górnika.
Wracając do mamy „Poldiego”, pani Krystyna w klubie VIP momentalnie „odnalazła się” z Engelbertem Szolcem, legendarnym snajperem Pogoni Zabrza, w swoim czasie królem strzelców ligi i etatowym reprezentantem Polski na wielu imprezach dużej rangi. Czasu zbyt wiele nie było, ale oboje przypomnieli sobie „stare” czasy, kiedy śląska piłka ręczna należała do najsilniejszych w Polsce. - Następnym razem porozmawiamy dłużej i mam nadzieję, że zobaczę zwycięski mecz Górnika. Dziś szczęścia drużynie nie przyniosłam – żartowała pani Krystyna. Dodajmy, że w tym sezonie na meczach naszej drużyny byli już mama, tata, wujek, syn oraz córka Lukasa Podolskiego. Kolejna okazja jesienią. Już zapraszamy...