"Mysza" do Górnika dołączył w na przełomie listopada i grudnia 2015 roku ze Śląska Wrocław. Do stolicy Dolnego Śląska przybył wprost ze Stali Mielec, ale nie zagrzał tam miejsca. Już po kilku miesiącach okazało się, że piętnastokrotny mistrz Polski (w wersji siedmioosobowej, a zaliczyć trzeba jeszcze osiem mistrzostw w wersji 11-osobowej) ma ogromne problemy finansowe. Zawodnicy zaczęli opuszczać klub wręcz grupowo. Michał Adamuszek nowe zatrudnienie znalazł w Zabrzu. Jego pierwsze sezony to twarda walka w ataku i przysparzanie Górnikowi kolejnych bramek. Tym bardziej, że "Mysza" był przecież królem strzelców sezonu 2007/2008 w barwach Miedzi Legnicy, w których zdobył aż 190 bramek! Tym samym gwarantował co najmniej kilkadziesiąt, a nawet i ponad sto trafień na sezon.
Kiedy w klubie pojawił się trener Rastislav Trtik, praktycznie natychmiast przesunął Adamuszka do zadań defensywnych, na środek obrony. Sprzyjało ku temu nie tylko doświadczenie zawodnika, ale także kontuzja, która utrudniała Myszy wykonywanie tak silnych i celnych rzutów, jak wcześniej. Sam trener prędko zaczął Michała mianować "Kierownikiem Obrony". - To była dla mnie zupełna nowość. Wcześniej rzadko grywałem w obronie, a już w ogóle na środku - mówi sam zawodnik. - Czasem wychodziłem "na dwójkę", ale odpowiadać za kluczowy fragment obrony - nigdy.
Ale prędko okazało się, że to był strzał w dziesiątkę. - Ta pozycja bezwzględnie wymaga doświadczenia. Im częściej grałem, tym więcej odruchów było w odpowiednim poruszaniu się, czytaniu gry, wyjściu do rywala - dodaje Michał Adamuszek. Co więcej, uzyskiwanym doświadczeniem chętnie dzielił się z młodszymi kolegami, będą nieformalnym liderem tej formacji. W dużej mierze wsparł Bartka Bisa w uzyskaniu takich możliwości, które zaprowadziły go do reprezentacji Polski.
Jak jednak sam wspomina okres niespełna siedmiu lat w Zabrzu? - To był czas, w którym więcej było dobrych chwil niż złych. Naszą drużynę będę wspominał w samych pozytywach, byliśmy monolitem, nawet mimo zmian - wspomina doświadczony zawodnik. - Warto było spędzić czas tutaj.
Co jednak najbardziej mu zapadło w pamięć? - Sporo było takich chwil. Na pewno medal był miłym momentem, ważnym dla nas. Ale chyba bardziej wspominać będę te zaskoczenia: punkty ligowe w Płocku czy wyeliminowanie Wisły z Pucharu Polski - uśmiecha się. - Choć zawsze po nich przychodziły też gorsze momenty: odpadnięcie z rundy finałowej z MMTSem Kwidzyn czy Gwardią Opole po fantastycznych sezonach. Choć trzeba też przyznać, że to też wynik naszego pecha i plagi kontuzji, która wtedy nas zawsze dopadała.
Co teraz będzie z Myszą? To jest nieco owiane tajemnicą. - Chciałbym jeszcze pograć, mam konkretną propozycję, ale jeszcze jest za wcześniej, by móc się tym chwalić. Mam tez konkretne plany i zamiary zawodowe, ale nie wiem jeszcze jak się to potoczy. To zarys, który chciałbym zrealizować. Ale jak to będzie? Zobaczymy lada chwila - tłumaczy.
W imieniu wszystkich osób związanych z Górnikiem składamy Michałowi ogromne wyrazy podziękowania za jego grę i serce oddane na boisku, jednocześnie życząc powodzenia w przyszłości!