Jak odnalazłeś się w Górniku, który przed tym sezonem znów przeszedł sporą przebudowę?
Bardzo dobrze odnalazłem się w Zabrzu. Rozpoczęliśmy od mocnych przygotowań, do których zresztą sam też mocno się napracowałem jeszcze przed sezonem. Kiedy ruszyły rozgrywki, miałem okazję bardzo dużo grać z powodu kontuzji Patryka Mauera. To dodało mi pewności siebie i dzięki temu szybko wskoczyłem na właściwy poziom formy. Pomogli mi też chłopaki w szatni, którzy bardzo miło mnie przyjęli.
A poznałeś samo miasto, Zabrze?
Nie jest to łatwe przy tak intensywnym sezonie, zwłaszcza że mieszkam w Gliwicach. Bywam tutaj głównie na treningach i meczach, czasem wyskoczymy coś wspólnie zjeść.
Od razu też rzucony zostałeś na głęboką wodę, do walki w Lidze Europejskiej.
Z ligowym graniem jestem obyty przez ostatnie sezony. Ale pełny sezon w Europie to dla mnie nowa przygoda. Jednak ta pewność siebie z początku rozgrywek dała mi bardzo dużo, więc do debiutu z Atenami podszedłem na pewno spokojniej. bez dodatkowego obciążenia stresem. Trema oczywiście była, zwłaszcza przed pierwszym meczem z Atenami, ale kiedy już zaczęliśmy grać i zdobywać bramki, stres minął.
Brzmi jakby kolejne mecze były już tylko rutyną.
Nie nazwałbym tego rutyną. To nasz pierwszy sezon w Lidze Europejskiej, 3/4 zespołu debiutuje na tym poziomie. Każdy z nas czeka na kolejny mecz jak dzieci na gwiazdkę. I każdy mecz cieszy: że możemy grać przeciwko tak utytułowanym zawodnikom, uczyć się gry na tym poziomie. Z każdego starcia wyciągamy dużo. I mam nadzieję, że to zaprocentuje w przyszłości.
Ateny w debiucie rozbiliście dziewięcioma bramkami. To był dobry rywal na start, czy lepiej byłoby rozpocząć na przykład od Hannoveru?
Każdy z nas był tak nastawiony i nabuzowany na ten pierwszy mecz, że to zwycięstwo poniosło nas przez dalsze rozgrywki. Wiedzieliśmy, że w Atenach nie ma słabych zawodników. Mają Mandalinica, Zabica czy Mackiewicza, zawodników z doświadczeniem w Lidze Mistrzów, którzy jednak też okazali się ludźmi. Granie naprzeciwko nim, a co więcej - wygranie z nimi - to duże doświadczenie. Ten pierwszy mecz dał nam takiego kopa, że uwierzyliśmy, że można z nimi grać, ai nawet wygrać.
To właśnie debiut w Lidze Europejskiej zapadnie ci najbardziej w pamięci?
Tak, bo długo na niego czekaliśmy i pokazaliśmy się z dobrej strony. Nie wyszliśmy jak chłopcy do bicia, ale graliśmy jak równy z równym. Na pewno też najbardziej prestiżowe do tej pory spotkania to starcia z Hannoverem, przedstawicielem najsilniejszej ligi świata.
Oba mecze z nimi jednak przegraliście. A to “zaledwie” szósta drużyna Bundesligi. Teraz czeka na Was Rhein-Neckar.
Jeśli mowa o Bundeslidze, to nie ma to żadnego znaczenia czy to pierwsza, czy czternasta drużyna. Sezon pokazuje, że w tej lidze wygrać może każdy z każdym i mecze często rozstrzygają się w końcówce. Oczywiście Rhein-Neckar to topka tej ligi, ale to też ludzie, przed którymi na pewno się nie położymy. Podejdziemy do nich z myślą, że możemy wygrać. Bo strach nam nie pomoże. Bez wątpienia wyjście z grupy to sukces, a teraz piszemy swoją historię.Nie mamy nic do stracenia, za to bardzo dużo do zyskania. A już teraz mamy satysfakcję, że gramy na tak wysokim poziomie rozgrywek. I chcemy wygrywać, bo wiemy, że możemy wygrywać.
Do kolejnej fazy awansowaliście jednak bez punktów, bo dwukrotnie przegraliście z TSV Hannover-Burgdorf.
Najbardziej żałujemy chyba tego ostatniego meczu z Hannoverem. Mieliśmy 7-bramkową przewagę, do 53. minuty prowadziliśmy. Końcówki jednak wygrywa się doświadczeniem. Widać było, że TSV ma go sporo, dzięki nie tylko grze w Europie, ale przede wszystkim bardzo silnej Bundeslidze. Co trzy dni grają takie mecze, gdzie końcówki ważą o zwycięstwie. I oni to wykorzystali. My jednak też powinniśmy z tego wyciągnąć wnioski i doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości.
Górnik to jednak z najmłodszych drużyn w stawce. Gdyby było więcej doświadczonych zawodników, było łatwiej?
Gdybyśmy byli bardziej ograni, na pewno łatwiej byłoby podejmować pewne decyzje czy zachować zimną głowę. Tak jak w meczu z Hannoverem, mogliśmy w końcówce nieco zwolnić, niekoniecznie musieliśmy oddawać rzut po dwóch podaniach. Z drugiej strony zdobywać w tak młodym wieku takie doświadczenie przeciwko takim zawodnikom to jest naprawdę bardzo dużo.
Kluczem jest jednak Superliga, bo to dobre miejsce w tych rozgrywkach pozwala wziąć udział w rozgrywkach europejskiej. Pechowo jednak kilka punktów straciliście.
Każdemu może się powinąć noga. Mamy play-offy, bez nich takie straty mogłyby być o wiele bardziej kosztowne. Oczywiście szkoda, że przegraliśmy mecze z Piotrkowem i Kaliszem, bo układ tabeli byłby nieco inny i mielibyśmy więcej punktów.
Mecze zaplatały się z rozgrywkami Ligi Europejskiej. To główna przyczyna porażek?
To był moment, w którym graliśmy co trzy dni. Na pewno było zmęczenie, ale nie wiem czy do tego stopnia, by można się tym tłumaczyć. Zdecydował brak skuteczności, słabszy dzień całej drużyny, zwątpienie, bo nie chciało wpadać do bramki…
Czekałeś na tę przerwę świąteczną?
Kilka dni przerwy na pewno się przyda, bo każdy czuje trud grania. Zagraliśmy łącznie z przygotowaniami ponad 30 meczów, więc w pół roku więcej niż przez cały ligowy sezon przed rokiem. To spore obciążenie, ale…fajnie jest grać. Byłem już w Kwidzynie odwiedzić znajomych, później chwila odpoczynku w rodzinnych stronach i 26 grudnia… wracam do pracy, na zgrupowaniu kadry.