Pierwsze pół sezonu za wami. Jak je oceniasz?
Bardzo dobre, bardzo pozytywne. Spotkało nas wiele nowych doświadczeń, między innymi gra w Lidze Europejskiej. Dobrze idzie nam też w lidze. Co prawda zdarzały się wpadki, ale to nieuniknione, zwłaszcza, że nasz zespół jest bardzo młody i brakuje mu doświadczenia na tym szczeblu. Chyba tylko jeden zawodnik w przeszłości regularnie grał co trzy dni i jest przyzwyczajony do tego tempa. Dla większości z nas to nowe doświadczenie. Wyszliśmy chyba jednak z niego obronną ręką.
Wpadki jednak były dość bolesne.
Punkty ligowe straciliśmy z Piotrkowem i Kaliszem. Te mecze były między starciami pucharowymi. Nie wiem czy nasze głowy nie działały tak, jak powinny, czy za bardzo skupieni byliśmy na Lidze Europejskiej, a bagatelizowaliśmy rywali ligowych. Mam nadzieję, że takie rzeczy już nie będą się zdarzać, ale też nie ukrywam, że nie jest łatwo mobilizować się na każdy kolejny mecz, jeśli te odbywają się co trzy dni. Część zawodników potrzebuje tygodnia, żeby odpowiednio się zmotywować, przeanalizować rywala, przejrzeć wideo z poprzednich meczów, przygotować się fizycznie. Tymczasem między meczami mieliśmy jeden mecz, wideo i znów granie. To sporo, zwłaszcza kiedy dopiero debiutujesz w takiej formie grania. Ale to też doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Naszym celem jest medal i powrót do gry w Europie w przyszłym sezonie. A wtedy to na pewno będzie wyglądać lepiej.
W Europie pogracie jednak jeszcze w tym sezonie. Ale do rundy zasadniczej Górnik przechodzi bez punktów - po dwóch porażkach z Hannoverem.
W pamięciami mamy też remis z Lucerną, gdzie to my goniliśmy wynik, a gospodarze narzucili tempo gry. Mieliśmy szansę wygranej, myślę, że to my zaprezentowaliśmy się lepiej, ale zabrakło trochę czasu. Mogło to też inaczej nastawić nas do drugiego meczu z Hannoverem. W tym meczu postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Wyszliśmy od pierwszej minuty niesamowicie naładowani energią, ale w końcu pękł balon i straciliśmy siły. Niemcy to bardziej doświadczony zespół, który utrzymał to ciśnienie. Rozłożyli wszystko w czasie. My jesteśmy małolatami przy nich i to widać było w 50 minucie. Bo wcześniej było plus sześć i wydaje się, że trudno przegrać taki mecz. Ale zaczęliśmy głupio tracić bramki, pojawiły się błędy w obronie i pośpiech w ataku. Z drugiej strony ten mecz dla nas był świętem. Oni świętują w Bundeslidze co tydzień.
Liga Europejska to niejedyny twój debiut, bo zostałeś także kapitanem Górnika/
Zawsze starałem się wspomagać kapitana. motywowałem zespół i było to dla mnie naturalne, żeby przemówić w szatni, zmobilizować kolegów.Teraz - w roli kapitana - wręcz muszę to robić. Ale to przyszło naturalnie. Na początku był oczywiście stres, ale teraz już idzie to samoistnie prosto z serca i dobrze czuję się w tej roli.
W relacjach z ex-kapitanem, Damianem Przytułą, nie ma nieporozumień?
Oczywiście, że nie. Pomagamy sobie nawzajem. Ja wspierałem go, kiedy on był kapitanem, teraz on wspiera mnie. Zresztą to nie była moja decyzja, że zostaję kapitanem, więc tym bardziej między nami wszystko w porządku.
W lutym wracamy do Ligi Europejskiej. Mamy chyba najtrudniejszą grupę…
Trudna jest też ta z Fuchse Berlin i Bukaresztem, ale chyba każdy z nas jest szczęśliwy, że będzie mógł mierzyć się z takimi rywalami, jacy przed nami. Rhein-Neckar to jeden z największych, najbardziej utytułowanych zespołów w historii Bundesligi. Nantes co drugi rok gra w Lidze Mistrzów, naprzemiennie z Montpellier. Kto by się spodziewał rok temu, że Górnik będzie konkurował z takimi rywalami. Tylko się cieszyć!
Górnik skazywany jest jednak na pożarcie.
Tak jak w meczach z Kielcami czy Płockiem. A udawało się w tym sezonie przegrywać tylko czterema bramkami, po ostrej walce. Widać zmianę naszego nastawienia w takich meczach. W pierwszym meczu z TSV wyszliśmy zestresowani, rozkręciliśmy się po kwadransie i walczyliśmy jak równy z równym. Tak samo jest w innych meczach - mówimy sobie,,że jedziemy tam wygrać, a nie tylko rozegrać spotkanie. To nas pcha w górę. Jeśli jedziemy z nastawieniem “po co tam jechać” albo “jedziemy na wycieczkę”, to po co w ogóle jechać?
Z drugiej strony macie za sobą w tym sezonie ponad trzydzieści spotkań.
To więcej niż przez cały ostatni sezon ligowy. Ale lepiej grać niż trenować.
Ale chyba czekałeś teraz na chwilę przerwy?
Dawno w domu nie byłem, więc będę mógł odwiedzić bliskich i trochę odpocząć. Ale jakby przerwa była krótsza, to też nic by się nie stało. Bo dłuższa - wiem z poprzednich lat - rozleniwia organizm. Przed rokiem przykładem turniej był w Ostrowie, kiedy po trzech dniach treningów od razu zostaliśmy rzuceni do gry i każdy z nas bał się o zdrowie, żeby nie złapać głupiej kontuzji.