Biało-Czerwoni do meczu z Serbią (14. drużyną ME 2022) przystępowali dzień po przegranej z Hiszpanią (25:31). Rywale natomiast w czwartek pokonali Słowację (31:24). Jak zapowiadali jednak reprezentanci Polski, w trakcie towarzyskiego turnieju w hiszpańskim Granollers wyniki odgrywają drugorzędną rolę. Głównym celem Polaków jest szlifowanie formy, która przyjść ma na start Mistrzostw Europy 2024, gdy 11 stycznia Biało-Czerwoni zmierzą się w Berlinie z Norwegią.
Drugiego dnia zmagań w Granollers selekcjoner Marcin Lijewski zdecydował się na jedną zmianę w składzie. Jakuba Skrzyniarza, który w meczu z Hiszpanią wyróżniony został tytułem najlepszego zawodnika spotkania, między słupkami zastąpił Mateusz Kornecki.
I to właśnie “Mati” bronił dostępu do polskiej bramki od pierwszej minuty piątkowego meczu. Zawodnik niemieckiego ThSV Eisenach szybko odnalazł się na parkiecie i popisał kilkoma udanymi interwencjami. W ofensywie Biało-Czerwonych na początku błyszczał za to duet Szymon Sićko i Kamil Syprzak.
Po wstępnym okresie gry gol za gol to reprezentanci Polski jako pierwsi uzyskali większą zaliczkę. Po bramce Jakuba Szyszko w 11. minucie Biało-Czerwoni prowadzili 7:4. Kolejne trzy gole były jednak wyłącznie dziełem Serbów, dla których seryjnie trafiał Vanja Ilić, dlatego też po kwadransie gry sytuacja wróciła do równowagi (7:7).
W tym momencie selekcjoner Lijewski postanowił wpuścić na pakiet świeże siły. Na boisku pojawili się m.in. Jakub Powarzyński, Damian Przytuła i Dawid Dawydzik. Częściowa wymiana składu świetnie podziałała na Biało-Czerwonych. Po chwilowym kryzysie Polacy zdobyli cztery bramki bez odpowiedzi Serbów i wrócili na wysokie prowadzenie (11:7). Efektowną bramkę rzutem przez całe boisko zdobył nawet Mateusz Kornecki.
Niestety, do końca pierwszej połowy przewaga Polaków stopniała do jednego “oczka” (15:14). Coraz więcej piłek w serbskiej bramce odbijał znany polskim kibicom z występów w barwach drużyny Industria Kielce Vladimir Cupara. Jeszcze kilkanaście sekund przed przerwą był remis, ale wynik pierwszej partii rzutem z drugiej linii ustalił Damian Przytuła.
Po zmianie stron w polskiej bramce zameldował się Adam Morawski, a w ataku pojawił się Michał Olejniczak. Biało-Czerwoni ponownie szybciej weszli na odpowiednie obroty, bo początek drugiej partii znów należał do graczy trenera Lijewskiego. Dobrze bronił Morawski, z dystansu trafiał Sićko, więc po 40. minutach Polacy mieli najwyższą w meczu, bo aż pięciobramkową zaliczkę (22:17).
Wypracowana w ten sposób różnica pozwoliła Biało-Czerwonym dość spokojnie rozegrać końcówkę spotkania. Polacy konsekwentnie wywierali presję na rywalach, selekcjoner Lijewski rotował składem, ale i tak Polacy utrzymali pięć goli przewagi (38:33).
Zwycięstwo z Serbią to dobry prognostyk przed zbliżającymi się Mistrzostwami Europy 2024. Polacy ciężko pracowali pod własną bramką, dzięki czemu wiele okazji do kontrataków miał m.in. Jakub Szyszko. Z rzutów karnych nie mylił się Kamil Syprzak, a w ataku pozycyjnym dobrze dysponowani rzutowo byli Damian Przytuła i Szymon Sićko. W bramce przez cały mecz równy poziom trzymali Mateusz Kornecki i Adam Morawski. Najlepszym zawodnikiem spotkania po polskiej stronie wybrano Jakuba Szyszko.
Ostatni mecz kontrolny przed startem EHF EURO 2024 Biało-Czerwoni rozegrają w sobotę o godz. 16.45 przeciwko Słowacji. Transmisje ze wszystkich spotkań turnieju prowadzi firma Solidsport za pośrednictwem platformy Handball Globe TV.