Martin Galia dla fanów piłki ręcznej od lat nie był postacią anonimową, bo występował w bardzo mocnej Bundeslidze, a później – w rozgrywkach szwajcarskich. I choć wciąż miał propozycje kontraktów, zdecydował się, że to już czas, by być jak najbliżej rodziny. Pojawiła się oferta z Zabrza oddalonego od jego domu ledwie o kilkadziesiąt kilometrów. Do Trójkolorowych dołączył w lipcu 2016 roku. – To jest jeden z tych bramkarzy, którym zawsze mi się trudno rzucało bramki – komplementował swojego podopiecznego Mariusz Jurasik, ówczesny szkoleniowiec zabrzan.
Bardzo prędko okazało się, że ruch transferowy prezesa Bogdana Kmiecik był strzałem w dziesiątkę. Praktycznie z marszu „Galicz” broni jak natchniony i mimo 37 lat na karku ciągle jest w czubie najskuteczniejszych bramkarzy w Polsce. Przez praktycznie całą karierę w Polsce utrzymywał się w TOP3 golkiperów PGNIG Superligi. – To był dla mnie naprawdę bardzo dobry czas – uśmiecha się sam zainteresowany. – Chciałbym podziękować władzom klubu, pracownikom, kolegom z drużyny i przede wszystkim kibicom za ten czas, bo to był naprawdę fantastyczny okres – mówi Martin. – Walczyliśmy o wysokie cele, udało się zdobyć medal, mogliśmy cieszyć kibiców naszą walką.
Kiedy w październiku 2021 roku Galia doznał kontuzji kolana, a konkretnie zerwania więzadła krzyżowego, wielu wieszczyło mu zakończenie sportowej kariery. Wszak 42 lata na karku nie sprzyjają szybkiemu powrotowi do zdrowia. Tymczasem rzeczywistość okazała się być zupełnie odmienna. – Dzięki świetnej pracy załogi Fizjofitu, partnera Górnika, a także klubowego lekarza, Zbyszka Kwiatkowskiego, mam jeszcze szansę zagrać na parkiecie. I chyba się to uda – uśmiecha się utytułowany golkiper.
Jednak jego powrót na parkiet nie odbędzie się w barwach Górnika. Martin Galia wraca do domu, do swojego macierzystego klubu: HC Banik Karwina. –Jeśli zdrowie dopisze w trakcie przygotowań do sezonu, chcę jeszcze rok pograć – mówi. Będzie tam jednak przede wszystkim II trenerem i trenerem bramkarzy, co zresztą z powodzeniem robi już w kadrze Czech od kilkunastu miesięcy, we współpracy z trenerem Rastislavem Trtikiem, a teraz z trenerem Orlen Wisły Płock, Xavim Sabate. – Teraz uczę się i przygotowuję do stosownych egzaminów, by zostać pełnoprawnym trenerem i kiedyś móc objąć samodzielnie klub. Może za kilka lat w Polsce? - uśmiecha się.
Trudno jednak nie wyrokować, że może być inaczej. W końcu „Galicz” mimo kontuzji dalej ciężko pracował dla Górnika. Przez ostatnie lata opiekował się młodszymi kolegami z bramki. – Dzięki wspólnej pracy Kuba Skrzyniarz zrobił gigantyczne postępy i trafił do mocnego, hiszpańskiego klubu. Myślę, że będzie też pociechą dla kadry Polski – mówi Martin Galia. - Paweł Kazimier zrobił gigantyczne postępy i mam nadzieję, że w przyszłym sezonie włączy się w walkę o częste występy.