Starcie rozpoczęło się od pierwszego podania wykonanego przez Wojtka Przerwę, czyli najnowszego członka rodziny Górnika Zabrze, a przy okazji podopiecznego fundacji Cancer Fighters, na leczenie którego wciąż trwa zbiórka środków. Młody zawodnik przyniósł szczęście zabrzanom, bo ci po kolejnym już gwizdku błyskawicznie wykorzystali dwie kontry, obie rękami Dmytro Artemenki. Zabrzanie prędko, bo ledwie po 130 sekundach ujrzeli też pierwsze wykluczenie, dla Rennosuke Tokudy. Po stronie gości odpowiedział Miłosz Bekisz i wynik spotkania zatrzymał się na kolejnych pięć minut na poziomie 2:1. Wtedy jednak drugi bieg wrzucił Jakub Szyszko, który nie tylko świetnie wykończył kontrę, ale też fantastycznie pracował w obronie przerywając rozegranie rywali. Kaliszanie mieli problem ze skonstruowaniem akcji, która znalazłaby drogę do bramki. Co prawda Górnicy także nie potrafili odskoczyć na więcej niż dwa trafienia, ale i tak był to wystarczający argument, by trener Rafał Kuptel poprosił o czas. Znów jednak impas strzelecki dopadł obie strony. Starcie rumieńców nabrało dopiero w okolicach drugiego kwadransa, gdy zabrzanie po serii trzech trafień zdołali odskoczyć na 9:5. Znów też rozkręcił się Piotr Wyszomirski, który odbijał nawet najcwańsze próby gości. Nerwowo zrobiło się w końcówce pierwszej połowy. Wpierw niewiele brakowało od rękoczynów, gdy Łukasz Kucharzyk sfaulował w połowie boiska rzucającego do pustej bramki Tarasa Minotskyiego, a później gdy rozwiązał się worek kar dla obu stron. Dość powiedzieć, żę w pierwszej połowie sędziowie wymierzyli ich aż siedem! Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem zabrzan 13:11.
Po wznowieniu Górnicy fantastycznie rozpoczęli drugą część gry. Już po pięciu minutach wyszli na prowadzenie 17:11. Była to zasługa Wyszomirskiego w bramce, ale także świetnej gry obronnej i doskonałej walki Dmytro Ilchenki na kole. Po kaliskiej stronie zdawało się, że zaczynają puszczać nerwy. Zawodnicy MKSu raz za razem byli karani, a nawet musieli radzić sobie bez Łukasza Kucharzyka, który brutalnie sfaulował Pawła Krawczyka i został wykluczony czerwoną kartką. Gdy przewaga zabrzan sięgnęła siedmiu trafień, zabrzanie zdecydowanie uspokoili grę w ataku. Wciąż jednak w przypadku błędów błyskawicznie wracali do obrony, by odciąć gości od łatwych okazji. Rozstrzelali się jednak Dima Artemenko, doskonale też pracował Paweł Krawczyk, który nie tylko podawał, ale też doskonale potrafił zwieść kaliską defensywę i rzucić do bramki. Rozstrzelał się Taras Minotskyi, który zdobył aż cztery bramki z rzędu! Po drugiej stronie motywacji nie brakowało Janowi Antolakowi, autorowi trzech trafień w końcówce. Górnicy jednak wypracowali na tyle solidną zaliczkę, że spokojnie mogli wyczekiwać ostatniego gwizdka. Ostatecznie zwyciężyli 35:25.
MVP spotkania po raz kolejny został Piotr Wyszomirski, który tym razem bronił na poziomie 31 procent.
Górnik rozegra kolejny mecz - półfinałowy - z Orlen Wisłą Płock w najbliższy poniedziałek, 22 kwietnia, o godz. 18. Serdecznie zapraszamy!