Mecz rozpoczęła jednak piłkarska uroczystość. Pierwsze podanie bowiem wykonali dwaj wyjątkowi piłkarze Górnika Zabrze - Lukas Podolski i fantastycznie spisujący się w tym sezonie bramkarz Daniel Bielica. Kiedy jednak za granie wzięli się fachowcy od piłki ręcznej, było już nieco mniej przyjemnie. Obie drużyny grały wyjątkowo twardo i bez cienia litości dla rywali. Ledwie sześć minut minęło, a sędziowie wymierzyli już trzy dwuminutowe wykluczenia. Goście zdołali uciec na dwa trafienia, prowadząc 4:2. Zabrzanie jednak doskonale wiedzieli jaka jest stawka meczu i po chwili trafieniami Ilchenki i Artemenki wypracowali remis. Pędu nie zabrakło także na wywalczenie prowadzenia, nawet 10:7! Doskonale spisywał się Dmytro Ilchenko, raz za razem trudne decyzje w ataku rozwiązywał Taras Minotskyi, a Trójkolorowi skrzydłowi zdawali się być niezatrzymywalni. Ale i Wisła nie była dłużna. Uaktywniła się w obronie, z czego od lat jest znana, a w ataku akcje rozwiązywała głównie z rąk Mihy Zarabeca lub Tina Lucina. Gościom udawało się odrobić nieco straty, ale w odpowiedzi zabrzanie znów uciekali na dwa-trzy trafienia. Tej przewagi jednak nie udało się dowieźć do końca pierwszej połowy, którą zabrzanie minimalnie wygrali 17:16.
Druga połowa dla płocczan zaczęła się fantastycznie. Goście zdobyli trzy bramki z rzędu, wychodząc na dwubramkowe prowadzenie 19:17. Zabrzanie dopiero po chwili złapali rytm, ale tym razem to oni musieli gonić wynik. Płocczanie uszczelnili też obronę, nie dając okazji Trójkolorowym do atakóœ z drugiej linii.
Na 17 minut przed końcem sędziowie skorzystali po raz pierwszy z wideoweryfikacji, analizując faul Mirsada Terzica na jednym z zawodników Górnika. Ustalenie przyniosło dwuminutowe wykluczenie dla Bośniaka. Na kwadrans przed końcem spotkania Wisla prowadziła dwoma trafieniami, 25:23. Rozstrzelał się zwłaszcza Gergo Fazekas, który miał już osiem bramek na swoim koncie, a przy okazji patent na Dmytro Ilchenkę walczącego w obronie. Wciąż jednak liderem klasyfikacji strzeleckiej pozostał Taras MInotskyi, rzucający … z zaskoczenia. Na wysokości zadania stanął Lukas Morkovsky, który nie tylko notował ważne trafienia, ale także świetnie asystował. Również obrona zabrzan (i to pomimo braku kontuzjowanego Adama Wąsowskiego) krzesła z siebie nawet najmniejsze iskierki siły i walczyła do upadłego. Goście mieli jednak dwubramkowe prowadzenie na dwie minuty przed końcem i to oni spokojnie, korzystając z każdej sekundy, budowali akcję. Gdy na kilkadziesiąt sekund przed końcem spotkania jednak stracili piłkę, kontaktowe trafienie zaliczył po raz dziesiąty Minotskyi! Co więcej, płocczanie nie wykorzystali okazji na powiększenie prowadzenia! Trójkolorowi mieli dokładnie 7 sekund na odpowiedź i wyrównanie. Akcja została dokładnie rozpisana i na przeszkodzie stanąć mógł tylko indywidualny błąd. I ten niestety zabrzanie popełnili, trafiając obok bramki…
MVP spotkania został Taras Minotskyi.