Długo musieliśmy czekać na pierwszą bramkę, bo fantastyczne zawody rozgrywali bramkarze obu stron. Kacper Ligarzewski nie bał się wyjść nawet daleko przed bramkę, by przerwać kontrę rywali. Trafienie w końcu zanotował Krzysztof Komarzewski w trzeciej minucie spotkania! Gospodarze zdołali odskoczyć na prowadzenie 6:3, ale w okolicach 10. minuty dopalacze włączyli Kamiński i Pelidija, którzy dogonili zabrzan na jedno trafienie. Wciąż jednak najbardziej wyróżniającymi się na parkiecie zawodnikami byli bramkarze, ze skupieniem zwłaszcza na Jakubie Ałaju, odbijającym próby zabrzan raz za razem. Goście zdołali nawet wyrównać, 10:10, i wydawało się, że to oni teraz nadadzą ton grze. Górnik jednak zdołał wyrwać się z potrzasku i na cztery minut przed końcem pierwszej połowy prowadził 12:10. Wciąż jednak sporo zamieszania w ataku Gwardii robił Pelidija i Jędraszczyk, wyraźnie szukając drogi do bramki rywali. W odpowiedzi zabrzanie grali bardziej aktywną obroną, wychodząc daleko w przód i zmuszając rywali do rozegrania piłki nawet w połowie boiska. W ataku zabrzan znów sporo zamieszania robił młodziutki Jakub Pinda. I to on był autorem ustalenia wyniku po 30 minutach, wszak trafił po raz siedemnasty dla zabrzan przy czternastu trafieniach opolan.
Po wznowieniu spotkania gra jeszcze bardziej nabrała rumieńców. Wynik otworzył Nikola Ivanović, a zabrzanie wyszli ostatecznie na prowadzenie 21:17. Goście jakby wstrząśnięci tym wynikiem zaczęli popełniać indywidualne błędy, głównie podań, co skrzętnie wykorzystywali Górnicy. Pojawił się jednak kryzysowy moment i Gwardziści zdołali znacznie zmniejszyć straty. Odpowiedzialność wziął jednak na siebie Racotea i po jego dwóch z rzędu trafieniach zegar wskazywał wynik 25:21. Zabrzanie musieli jednak chwilę później radzić sobie bez niego, wszak został wykluczony na dwie minuty przez sędziów za faul w obronie. Gorąco zrobiło się na 11. minut przed końcem spotkania, gdy bezpośrednią czerwoną kartkę ujrzał Michał Milewski, który chwilę wcześniej dotkliwie zaatakował w obronie głowę Jakuba Szyszki. Co ciekawe, dwuminutowe wykluczenie ujrzał też sam poszkodowany za zbyt przesadne awanturowanie się i reakcję na bycie sfaulowanym. Goście mogli być też pewni trafień Mateusza Wojdana, który doskonale spisywał się zwłaszcza z linii siódmego metra. Zdawało się decydująca dla ostatecznego wyniku spotkania może być sama końcówka. Gwardia przegrywała w zasadzie tylko dwoma trafieniami, a Górnik złapał pewną zadyszkę. Skupić się mieli głównie na kontrolowaniu wyniku. Widać było jednak, że zabrzanie mimo ogromnych emocji nie podpalili się i choć to Gwardia była przy piłce, zdołali jednak utrzymać stosowną przewagę i wygrać 34:32.
MVP spotkania został jednak Piotr Jędraszczyk, zawodnik Gwardii Opole i autor ośmiu trafień.