Mecz jednak rozpoczął się wyjątkowo pechowo dla zabrzan, wszak goście - głównie dzięki dyspozycji Dawida Molskiego - wyszli na prowadzenie 5:2. Trójkolorowi jednak w końcu zaczęli nadrabiać straty. Zdawało się, jakby mecz rozpoczął się dla nich z pewnym opóźnieniem. W ataku bardzo dobrze spisywał się dotychczasowy etatowy obrońca, Adam Wąsowski, i przede wszystkim Nikola Ivanović. Już w 11. minucie zabrzanie zdobyli upragniony remis 7:7, a wszystko dzięki skutecznemu rzutowi Serba. Po chwili też trafił na wagę prowadzenia w tym meczu. Zabrzanie zdecydowanie poprawili też obronę. Świetnie spisywał się w niej wyjątkowo aktywny Taras MInotskyi wspierający grających na środku Racoteę i Wąsowskiego. Sporo zamieszania robił też Jakub Szyszko, wykorzystując kolejne okazje ze skrzydła. Zabrzanie uciekli na prowadzenie 14:10 i zdawało się, że dowiozą taką przewagę do końca pierwszej połowy. Goście próbowali jeszcze ukąsić zabrzan, a skutecznie okazje wykorzystywał Vladyslav Dontsov. Tego było jednak za mało na rozpędzonego Górnika. Emocje zaczęły się wyjątkowo udzielać kaliszanom, którzy zaliczyli nawet czerwoną kartkę dla Mateusza Kusa za dotkliwy atak na oczy atakującego Racotei. Zabrzanie dzięki trafieniu praktycznie równo z syreną końcową pochwalić się mogli prowadzeniem do przerwy 17:13.
Choć Górnicy na początku drugiej połowy wciąż utrzymywali prowadzenie, to jednak zaczęli popełniać błędy w ataku. Te skrzętnie wykorzystywali goście, korzystając z okazji do szybkiego ataku. Również świetnie zaczął spisywać się bramkarz kaliszan, Krzysztof Szczecina, odbijający kolejne próby zabrzan. Gospodarze jednak w końcu wrócili na właściwe tory i wyprowadzili prowadzenie nawet 21:15. W odpowiedzi MKS zmodyfikował nieco obronę, nie bojąc się dalekich wyjść do atakujących zabrzan. To przyniosło skutek. wszak prowadzenie Trójkolorowych konsekwentnie zaczęło się zmniejszać i w końcu po trafieniu Matiji Starcevica stanęło nawet na dwóch trafieniach (24:22)! Gospodarze musieli radzić sobie także w osłabieniu, wszak czerwoną kartkę ujrzał także Dmytro Artemenko za zderzenie z rywalem, gdy ten biegł do wykonania kontry. Kaliszanie wciąż nie ustawali jednak w atakach. Zaliczyli świetną serię trafień, doprowadzając kolejny raz do minimalnego prowadzenia zabrzan 26:25. Zabrzanom jednak nie zabrakło ducha, który ewidentnie dopisywał zabrzanon w tym spotkaniu. Doskonale też spisywał się wprowadzony do bramki Piotr Wyszomirski, coraz bardziej oddalając gości od szans na zwycięstwo. Ratunkiem dla nich miała być wysoka i bardzo aktywna obrona w końcówce meczu. Świetnie wykorzystywał też kolejne okazje Dawid Fedeńczak. Zabrzan napędził jednak przede wszystkim Lukas Morkovsky, który wykorzystując podyktowany w końcówce rzut karny ustalił wynik spotkania na 33:29.
MVP spotkania został Nikola Ivanović, autor sześciu bramek.