I faktycznie ich nie brakowało, choć bramek padało niewiele. Po czterech minutach tablica wskazywała wynik 1:1. Świetnie spisywał się Adam Malcher w bramce, który raz za razem odbijał próby zabrzan. Goście wyszli więc szybko na prowadzenie 4:1. Górnikom udało się jednak szybko wrócić do gry i po trafieniach Bachki i Artemenki zabrzanie złapali kontakt. Nie potrafili jednak utrzymać równej gry, bo Gwardziści znów zdołali uciec na cztery bramki po kwadransie gry. Zdawało się, że to zabrzanie grają lepiej, ale bramki zdobywają opolanie. I tak faktycznie można było wnioskować po przebiegu gry. Trójkolorowi konsekwentnie budowali akcje, szukali rozwiązań, ale na przeszkodzie stawały im albo błędy przy kluczowych podaniach, albo dobra dyspozycja bramkarzy gości. Ci zaś z regularnością lepszej sprawy organizowali praktycznie bliźniacze akcje i doskonale je wykańczali. No i wykorzystywali raz za razem kontry… Gospodarzy chwalić można było jednak za postawę skrzydłowych. Świetnie spisywał się Dima Artemenko, doskonale okazje wykorzystywał Patryk Mauer To dzięki ich trafieniom kibice wciąż mogli zachowywać optymizm. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 13:17.
W przerwie zabrzanie chyba wyciągnęli wnioski po pierwszych 30 minutach. Przestali uparcie grać środkiem, wykorzystując ruchliwych bocznych rozgrywających. Cztery bramki na wagę złapania kontaktu zdobyli Aleksandr Bachko z lewego i Krzysztof Łyżwa - prawego rozegrania. Goście znów uciekli na trzy trafienia, ale tym razem dopadł ich w zasadzie samodzielnie szybszy niż wiatr Dima Artemenko, który w okamgnieniu znajdował się pod bramką rywali i wykorzystywał kontry. Po trzech kwadransach miał już osiem bramek na koncie, w tym trzy kolejne z rzędu! Opolanie próbowali odbudować się poprzez granie siedmioma zawodnikami w ataku, na dwóch obrotowych. Aż dziw pomyśleć, że Górnicy pierwsze prowadzenie (poza wynikiem 1:0) wypracowali dopiero w 47. minucie po drugim z rzędu trafieniu Krzysztofa Łyżwy na 23:22. To było jednak jego ostatnie trafienie w tym meczu, bo kilka chwil później trafiony został w głowę i jak najszybciej musiał trafić na okulistykę. Ten mecz jednak był pełen kontuzji, bo chwilę później z grymasem bólu na twarzy, trzymając się za lewą kostkę sprowadzony z boiska został Adam Malcher. Zabrzanie jednak przejęli już całkowicie inicjatywę i z wyniku 25:24 doprowadzili do zwycięstwa 30:24.
MVP meczu został Dmytro Artemenko, autor aż 10 bramek!