Tym bardziej, że Trójkolorowi znów cierpią na osłabienia. Wciąż wykluczony za niebieską kartkę jest Adam Wąsowski, a na uraz kolana cierpi Damian Przytuła. Na zdrowie narzeka także Casper Liljestrand. Mecz rozpoczął się od wzajemnej wymiany ciosów i obustronnych… pomyłek. Wynik narastał powoli, ale to gospodarze musieli cały czas gonić rywali, bo jeśli można było na coś narzekać, to głównie na skuteczność. Pierwsze prowadzenie zabrzan padło dopiero w trzynastej minucie, na 7:6. Na parkiecie królowali skrzydłowi. Po stronie zabrzan raz za razem trafiali Patryk Mauer i Dmytro Artemenko. Po stronie Zagłębia pierwsze skrzypce odgrywał Arkadiusz Michalak i Rafał Krupa. Ale to zabrzanie w drugiej kwarcie tego spotkania przejęli inicjatywę i zaczęli powoli budować przewagę. W ich powiększaniu jednak przeszkadzały głównie kolejne dwuminutowe wykluczenia. W 20 minucie zabrzanie zobaczyli je po raz trzeci w meczu. Przewaga Trójkolorowych nie wzrastał ajednak o więcej niż 2-3 trafienia, bo rewelacyjnie spisywał się doświadczony Marcin Schodowski w bramce gości. W pewnym momencie dosłownie zamurował bramkę i obronił pięć kolejnych prób zabrzan. To dało drugi oddech Miedziowym, którzy na dwie minut przed końcem pierwszej połowy zdołali zremisować 13:13. Po emocjonującej końcówce z uśmiechami do szatni schodzili goście, którzy wyszli na minimalne prowadzenie.
Po przerwie w bramce Górnika w miejsce Piotra Wyszomirskiego pojawił się Paweł Kazimie. I był to strzał w dziesiątkę, bo nie dość, że świetnie reagował w bramce, to jeszcze zaliczył dwie fantastyczne asysty w kontrach, które wykończył Dima Artemenko. Zabrzanie wyszli po czterech minutach na prowadzenie 16:14. Kiedy dwuminutowe wykluczenie zobaczył Sebastian Kaczor, zrobiło się dość nieciekawie. Wszak była to jego druga “dwójka”, a również łącznie cztery minuty wykluczeń miał Dima Ilchenko, drugi z dostępnych obrotowych, a przy okazji środkowych obrońców. Kilka minut później również drugie wykluczenie zobaczył jedyny nominalny lewy rozgrywający, Piotr Rutkowski. Dlatego teraz kluczowa była uwaga, zwłaszcza w defensywie.
Zabrzanie jednak wciąż mieli minimalne prowadzenie i odrobinę więcej swobody w grze. Choć wciąż jednak atak nie funkcjonował tak, jak można było liczyć - brakował czasem odwagi i pewności. Katem Zagłębia okazał się być Krzysiek Łyżwa, który wziął na swoje barki rzucanie bramek z lewego i prawego rozegrania, a nawet z okolic linii wyznaczających koło. Zanotował trzy szybkie bramki i wyprowadził zabrzan na prowadzenie 27:22. Końcówka meczu to zryw Zagłębia, które było blisko urwania punktów w Zabrzu. Ale to Górnicy ostatecznie wygrali 31:29.
MVP meczu został Dmytro Artemenko, autor sześciu trafień.