Trójkolorowi rozpoczęli spotkanie od silnego rzutu do bramki Azotów, które dało im prowadzenia. Przewagę udało się utrzymać jednak tylko przez chwilę, bo goście szybko wyszli na prowadzenie 4:2. Wtedy jednak świetnie w mecz wszedł Piotrek Wyszomirski w bramce, który zanotował kilka udanych interwencji. Jego koledzy w ataku w 10. minucie doprowadzili do remisu 5:5. To był jednak znak dla zespołu z Puław, żeby jeszcze bardziej przycisnąć. Po świetnej grze z drugiej linii wyszli na prowadzenie 9:6. Zabrzanie zaczęli popełniać błędy w ataku, oddając piłkę rywalom Choć “Wyszu” dwoił się i troił, to jednak wynik wciąż przemawiał na korzyść przyjezdnych. Ale i im przydarzały się błędy, które teraz zabrzanie zaczęli skrzętnie wykorzystywać. Po trafieniu Dawida Molskiego w w 24. minucie tablica wskazywała remis 10:10! Los jednak jest ślepy i po tych fragmentach znów zaczął sprzyjać gościom. Ci wyszli na prowadzenie dwiema bramkami, a zabrzanie nie potrafili ustabilizować formy strzeleckiej. Ostatecznie pierwsza część meczu zakończyła się wynikiem 12:14. A mogłoby być nieco większa różnica, gdyby nie interwencja Piotra Wyszomirskiego na dwie sekundy przed końcem połowy.
I znów zabrzanie zaczęli od bramki i straty… trzech kolejnych. Po sześciu minutach było 13:17 dla puławian. Trójkolorowi mieli ogromny problem z przebiciem się przez aktywną i jeszcze szczelniejszą obronę rywali. Szans więc zaczęli poszukiwać z pierwszej linii, celując ostatnie podania do skrzydłowych i obrotowego. W bardzo ważnym momencie świetnie spisał się Dima Ilchenko, który nie tylko zdobył bramkę na 17:19, ale i osłabił rywala na dwie minuty. Po chwili bramkę kontaktową zdobył Patryk Mauer. Mecz nabrał ponownie rumieńców w ostatnim kwadransie. Mały wywalczył wyjątkowo ważny remis 20:20 po fantastycznej i wyjątkowo emocjonującej kontrze, co było dostatecznym powodem, by trener Robert Lis natychmiast zażądał czasu ze swoimi podopiecznymi. Drugi, jeśli nawet nie trzeci bieg włączył Piotr WYszomirski, punktujący próby rywali.
Wreszcie Górnicy wywalczyli pierwsze prowadzenie od początku meczu, po statecznym, ale nad wyraz skutecznym trafieniu Ilchenki. Na nieszczęście dla puławian w 47 minucie czerwoną kartkę otrzymał rozgrywający Valles Becerra za faul na kontrującym Mauerze. Poszkodowany karnego nie zdołał wykorzystać, ale przejął odbitą przez Boruckiego piłkę ito Górnik mógł powiększyć przewagę. Akcję wykorzystał Molski, dając wynik 22:20. Fantastycznie zaczął się spisywać także ALeksandr Bachko, który nie tylko dyrygował kolegami, ale nie bał się twardego wbiegnięcia na szósty metr, skąd zdobył dwa wyjątkowo ważne trafienia. Ale to wciąż nie był koniec meczu. Na osiem minut przed końcem puławianie zdołali wywalczyć remis 24:24. Co więcej swoim ósmym trafieniem w meczu Piotr Jarosiewicz wywalczył nawet prowadzenie. W odpowiedzi szansy nie wykorzystał Tokuda i znów zrobiło się nerwowo. Doświadczony zespół z Puław zaczął grać długo, kradnąc kolejne sekundy i przybliżając się do zwycięstwa. Goniący za wynikiem Górnicy zaczęli popełniać błędy i na dwie minuty przed końcem znóœ przegrywali trzema bramkami, 25:28. Trójkolorowych dobił ostatecznie Bartosz Kowalczyk w ataku i Wojciech Borucki w bramce. Ostatecznie puławianie wygrali 30:26.