Początek meczu był wyrównany, a oba zespoły ewidentnie badały grunt po zimowej przerwie ligowej. Zabrzanie jednak szybciej wskoczyli na właściwe tory i dzięki dynamicznej grze ze skrzydłowymi i obrotowymi wyszli na czterobramkowe prowadzenie. Spory wkład w wynik miał także Piotr Wyszomirski, odbijający kilka prób gospodarzy. Tarnowianie nabrali drugiego oddechu po czasie na żądanie trenera Tomasza Strząbały, w trakcie drugiej kary dwuminutowej dla zabrzan. Wtedy zaczęli odrabiać straty i doszli zabrzan na dwie bramki, 8:10. Wciąż jednak ich największą bolączką była płaska obrona, która zabrzanom dawała sporo miejsca w rozegraniu. Piłka jednak uparcie nie znajdowała drogi do bramki, a gospodarze w 20. minucie zdołali zdobyć bramkę kontaktową. Kamień węgielny pod budowę emocji w tym spotkaniu położył Marek Bartosik, bramkarz Unii, który zaczął coraz śmielej murować bramkę Unii. Wtedy jednak odpowiedzialność za wynik wzięło dwóch najbardziej doświadczonych zabrzan - Łyżwa i Bachko. Raz za razem zaczęli trafiać do bramki rywala. Czy to indywidualnie, czy też fantastycznie asystując. Na minutę przed końcem zabrzanie prowadzili już 16:12. Gospodarze mogli jeszcze zmniejszyć straty, ale nie wykorzystali rzutu karnego.
Po przerwie różnica pozostawała długo bez zmian. Po raz kolejny popisywać zaczął się Piotr Wyszomirski, który odbił trzeci z czterech w tym meczu rzut karny! Remedium dla gospodarzy miała być gra w ataku 7 na 6, po wycofaniu bramkarza. Również obrona zrobiła się nieco aktywniejsza. Ale to dało Górnikom miejsce do imponujących wrzutek, jak ta zainaugurowana przez Tokudę i wykończona przez Bachkę na 22:15. Po chwili Artemenko dorzucił bramkę przez całe boisko i zabrzanie prowadzili już ośmioma trafieniami! Gospodraze nie potrafili zdobyć bramki przez ponad osiem minut! Nie trafili nawet rzutu karnego, który świetnie obronił "Wyszu". Na kwadrans przed końcem zabrzanie przez ponad 30 sekund musieli grać w podwójnym osłabieniu. A mimo tego Artemenko wyłuskał piłkę i podał do kontrującego Mauera, który trafił na 25:15. Po chwili kolejny raz przerwał akcję zespołu Kaczor, ale tym razem zabrzanie postanowili ukraść trochę czasu i zbudować akcję z ataku pozycyjnego. To było aż szokujące, bo po chwili znów zabrzanie grali w osłabieniu (druga kara dla Tokudy) i... znów zdobyli bramkę! Na 10 minut przed końcem Górnik prowadził 28:15! Trener Liljestrand odmłodził więc wyjściowy skład. Dał odpocząć Wyszomirskiemu, wprowadzając do bramki Pawła Kazimiera. Ten po chwili popisał się... kolejnym odbitym karnym! Na boisko wyszedł też Igor Bykowski. Zwykle ożywiony i wręcz nadaktywny trener Strząbała na widok rozmiarów porażki jego podopiecznych skwaszony przysiadł na ławce i praktycznie w ogóle nie reagował na wydarzenia boiskowe, obserwując je jakby bezwiednie. Ostatecznie zabrzanie wygrali mecz 31:21. MVP meczu został Piotr Wyszomirski, który bronił ze skutecznością 38%, w tym aż 67% rzutów karnych!