Trójkolorowi po raz kolejny wyszli w odmienionym składzie. Wciąż brakowało Pawła Dudkowskiego, Krzyśka Łyżwy, a dodatkowo wciąż jednak nie doszedł do siebie w pełni ostatnio chorujący Piotr Wyszomirski. Szansę na grę otrzymał jednak Ljubomir Ivanytsia, który na parkiecie nie pojawił się od wiosny 2022 roku. Ale i goście przyjechali w wąskim ledwie 13-osobowym składzie.
Portowcy w pierwszych minutach nie grali najlepiej w obronie, ale ich błędy raz za razem naprawiał rewelacyjnie wchodzący w mecz bramkarz Maksym Viunyk. W zasadzie tylko dzięki niemu przez pierwsze sześć minut Górnicy nie potrafili odskoczyć. Wtedy jednak świetnie w mecz zaczął wchodzić także jego rywal vis-a-vis, Paweł Kazimier, który także popisał się kilkoma ważnymi interwencjami. Trójkolorowi uciekli rywalom po dwunastu minutach na pięć bramek, 9:4. Pogoń zaczęła popełniać raz za razem coraz większe błędy. Chociażby wybijając piłkę na aut, zapomnieli doprowadzić do zmiany z wycofanym bramkarzem, więc Dmytro Artemenko miał przez kilkanaście sekund pustą bramkę, co zresztą wykorzystał rzutem z trzydziestu metrów. Kolejne minuty to radosny handball po obu stronach. Zabrzanie wciąż jednak utrzymywali bezpieczny, pięciobramkowy dystans. W ostatnich minutach pierwszej połowy przejęli inicjatywę i wykorzystywali sto procent okazji. Na pięć minut przed końcem połowy prowadzili już 19:10! Rywale zdołali odrobić jeszcze dwie bramki, ale wynik ustalił Dmytro Artemenko, trafiając po raz piąty na 20:12!
Drugą połowę lepiej zaczęli Portowcy, którzy rzucili dwie szybkie bramki. Zabrzanie weszli jednak na właściwe tory już po chwili, powiększając przewagę aż do jedenastu bramek (26:15). Szczecinianie chyba już zaczynali myśleć o powrocie do domu, bo jakby rozkojarzeni tym faktem zaczęli popełniać seriami kolejne błędy. Te zabrzanie zaczęli wykorzystywać świetnymi kontrami. Remedium miało być uspokojenie ataku. Pogoń zaczęła cedzić każdą sekundę i starała się wypatrzyć choć najmniejszą lukę w defensywie gospodarzy. Zaczęło im się to udawać, ale na straży zabrzańskiej bramki wciąż stał rewelacyjny Paweł Kazimier. Dość powiedzieć, że kiedy w 49. minucie oddał pole bramkowe młodemu Bartkowi Szczepanikowi, jego licznik wskazywał aż 45% skutecznych obron! To dało mu ostatecznie tytuł MVP meczu, choć jego młody zmiennik również popisał się kilkoma ważnymi interwencjami, które dały ostatecznie zabrzanom zwycięstwo 36:24.