Zabrzanie przyjechali do Opola w sporym osłabieniu. Prócz zapowiadanych absencji - Ljubomira Ivanytsii, Caspra Liljestranda i Krzysztofa Łyżwy - w składzie brakowało Damiana Przytuły i Dmytro Ilchenki. Obaj borykali się z chorobami, co uniemożliwiło im wystąpienie w meczu.
Długo, bo ponad cztery minuty, czekaliśmy na bramkę otwierającą wynik spotkania. Jej autorem był Andrzej Widomski z Gwardii. Wcześniej byliśmy świadkami albo indywidualnych błędów technicznych, albo też interwencji obu bramkarzy. Zabrzanie wyszli na minimalne prowadzenie minutę później po trafieniach Dawida Molskiego i rzucie karnym Patryka Mauera i znów mieliśmy długi przestój bramkowy. W końcu jednak obie drużyny nastawiły celowniki i zaczęły regularnie padać imponujące bramki. Po kwadransie było 6:5 dla Górnika, a gospodarze grać musieli w podwójnym osłabieniu. Mimo tego zabrzanie nie byli w stanie powiększyć przewagi, bo popełniali dość proste błędy w ataku. Co gorsza dla Górnika, Gwardia nadrobiła straty!
Fantastyczne zawody rozgrywał Kuba Ałaj w opolskiej bramce, który odbijał raz za razem kolejne próby Górników, praktycznie z każdej pozycji. Jakby zainspirowany młodszym kolegą już po kilku minutach i Piotr Wyszomirski wszedł na poziom, do którego nas przyzwyczaił. Ale i mimo jego wysiłków, wynik wciąż oscylował wokół remisu. Dopiero zryw Patryka Mauera w końcówce - który przyniósł trzy trafienia z rzędu - dał zabrzanom prowadzenie większe niż jedna bramka. Ostatecznie wynik ustalił Adam Wąsowski, dając po 30 minutach prowadzenie zabrzanom 14:11.
Druga połowa rozpoczęła się od odrabiania strat przez gospodarzy. Już po 120 sekundach Górnik prowadził tylko jednym trafieniem. Sędziowie dalej surowo karali obie drużyny, praktycznie przez cały czas któryś z zespołów nie mógł grać w pełnym składzie. I choć lepiej zaczęła Gwardia, to Górnik przejął inicjatywę po 10 minutach i odbudował przewagę z pierwszej połowy. Widać było jednak, że skład zabrzan jest pozbawiony ważnych ogniw, a zawodnicy jakby na nowo szukali równowagi. W przeciwieństwo do poprzedniego meczu z Kwidzynem, tym razem będą musieli walczyć o zwycięstwo do samego końca. Zadecydowała końcówka, w której wyraźnie zmęczeni gospodarze już nie byli w stanie odpowiadać na coraz bardziej rozpędzających się zabrzan. Na pięć minut przed końcem Trójkolorowi mieli trzy bramki przewagi. Ostatnie minuty to seria pięknych obron Wyszomirskiego i trafień jego kolegów w ataku, które przyniosły wynik 29:22 dla zabrzan. Warto odnotować również powrót do gry Pawła Dudkowskiego, który nie tylko pracował w obronie, ale także wykorzystał rzut karny na sam koniec spotkania. Warto odnotować też, że obie bramki Adama Wąsowskiego to także pierwsze trafienia tego zawodnika dla Górnika w historii. Wszak wcześniej rosły zawodnik grał tylko w obronie, a dziś - pod nieobecność Dimy Ilchenki - otrzymał także szanse w ataku.
MVP meczu został Piotr Wyszomirski.