Zabrzanie w mecz weszli jakby zaskoczyła ich dość wczesna pora. Dość ospale atakowali, ale przede wszystkim broniąc nie potrafili znaleźć patentu na Jakuba Będzikowskiego. Ten po trzech trafieniach z rzędu dał gościom prowadzenie 4:1. Pobudka przyszła jednak szybko - po trafieniach małego Dimy, Damiana Przytuły i Patryka Mauera, było już 4:5 Kolejne minuty to grad bramek, po obu stronach. Wreszcie w 14. minucie remis 8:8 dał Sebastian Kaczor. Mecz rozpoczął się więc od początku!
Kiedy jednak wydawało się, że zabrzanie przełamią na dobre Wybrzeże, ci nabrali jeszcze więcej wiatru w skrzydła. Z remisu znów wyszli na prowadzenie czterema trafieniami. Impas strzelecki zabrzan po pięciu bramkach rywali z rzędu przełamał dopiero Rennosuke Tokuda, trafiając na 11:14. To był impuls, który dał zabrzanom znowu okazję do powrotu do walki. I na 90 sekund przed końcem pierwszej połowy Patryk Mauer dał remis 14:14. Obie drużyny dorzuciły jeszcze po trafieniu, kończąc pierwszą połowę 15:15.
W drugiej połowie długo, bo aż prawie pięć minut czekaliśmy na inauguracyjną bramkę. W końcu w trafił Tokuda. Zabrzanie zdołali wyjść na dwubramkowe prowadzenie, choć rywale wciąż karcili gospodarzy szybkimi wznowieniami i skuteczną grą w obronie, w której izolowali zabrzańskich skrzydłowych, którzy w tym sezonie zawsze napędzali zabrzan. Dwie kontry Miljana Ivanovica, świetne rzuty z wyskoku Damian Przytuły i na 16. minut przed końcem było już 23:19 dla zabrzan. Wtedy jednak zacięły się zabrzańskie celowniki i rywale zaczęli odrabiać straty. Gdańszczanie znowu doprowadzili do remisu. Decydujące miały być więc ostatnie trzy minuty. Tu inicjatywę przejęli gospodarze, którzy przy wsparciu licznych kibiców doprowadzili do wygranej 32:30.
MVP meczu został Damian Przytuła.