Gospodarze znakomicie weszli w mecz i już po trzech minutach prowadzili 3:0. Świetnie w bramce gospodarzy spisywał się Kacper Ligarzewski, który odbijał kolejne próby rywali. PIerwsza bramka dla Wybrzeża padła dopiero w piątej minucie, a jej autorem był bodaj najbardziej doświadczony na parkiecie Mateusz Jachlewski. “Siwy” dał tym samym impuls swoim kolegom, którzy już po chwili odrobili straty i doszli zabrzan na 3:4. Zabrzanie jednak - mimo już nienajlepszej gry i sporej liczby błędów - znów wyszli na trzybramkowe prowadzenie 6:3, ale wybitny pościg gości w dwunastej minucie dał remis 6:6. Już chwilę później goście wyszli nawet na pierwsze prowadzenie w tym meczu, gdy w 14. minucie Maciej Papina dał prowadzenie 7:6. Goście grali w ataku długo, konsekwentnie szukając dziur w obronie zabrzan. Ci jednak znów zdołali uciec na dwa trafienia, wpierw dzięki serii trzech trafień z rzędu Patryka Mauera, a zaraz za nim - kolejnej trzybramkowej serii, tym razem w wykonaniu Dmytro Artemenki.
Na dziesięć minut przed końcem gdańszczanie wpadli w istny szał i trafili cztery razy z rzędu, zdobywając prowadzenie 12:11. Wszystko zapowiadało emocjonującą końcówkę pierwszej połowy i wymianę wielu ciosów. Tu jednak lepsi okazali się zabrzanie, którzy fantastycznie zagrali w obronie, dając kolejne okazje do kontr. Te znakomicie wykorzystał Jakub Szyszko, dając ostatecznie prowadzenie 17:14 po trzydziestu minutach meczu.
Tym razem początek połowy rozpoczął się od trzech indywidualnych błędów zabrzan. Goście jednak wykorzystali je tylko połowicznie, trafiając raz. Dopiero po trzech minutach Górnicy zaczęli zdobywać bramki. Wpierw po raz czwarty na listę strzelców wpisał się Taras MInotskyi przebojowym rzutem, a po chwili świetnie zainaugurował kontrę Damian Przytuła, który tempowo podał Jakubowi Szyszce. Tablica wskazywałą już 19:15. Zabrzanie jednak uczciwie przepracowali kwadrans przerwy między połowami, bo konsekwentnie zaczęli budować przewagę i coraz śmielej kontrolować grę. Doskonale trafiał Taras MInotskyi, superskuteczny ze skrzydła był Bogacz. Na kwadrans przed końcem Trójkolorowi prowadzili 26:19, a goście coraz częściej zdawali się nie dowierzać, że po tak dobrym początku zabrakło wykończenia. Gdańszczanie długo czekali na dwudziestą bramkę, gdy zabrzanie mieli już na swoim koncie 26 trafień. Zdobył ją w końcu Piotr Papaj z rzutu karnego, sprytnie pokonując Piotra Wyszomirskiego. Kolejne trafienia również nie przychodziły gościom łatwo. Choć zdobyli się jeszcze na zryw w ostatnich pięciu minutach, przewaga zabrzan wystarczyła, by ostatecznie wygrać 31:26.
MVP meczu został Adam Wąsowski, obrońca Górnika Zabrze.