Zmęczony intensywnym sezonem w ORLEN Superlidze i LIdze Europejskim Górnik podejmował ambitne i głodne powrotu na podium Azoty w sobotnie popołudnie Spotkanie miało więcej ciekawych podtekstów: między innymi pojedynek dwóch najskuteczniejszych zawodników ORLEN Superligi, Kacpra Adamskiego i Tarasa Minotskiego. I pierwszy z nich już po chwili przywitał się ładnym trafieniem otwierającym wynik. Po sześciu minutach tablica wskazywała wynik 2:2. Co ciekawe, puławianie nie wykorzystali przy tym dwóch karnych z rzędu! Piotr Jarosiewicz nie trafił w bramkę, a Kacper Adamski został wybroniony przez kapitalnego Piotra Wyszomirskiego. Trójkolorowi jeszcze bardziej uszczelnili obronę i po serii trzech kontr z rzędu (w tym kapitalnych Szyszki i Tokudy!) prowadzili już 6:3! Tego było za dużo dla trenera gości, Siergieja Bebshko, który natychmiast zażądał minutowej przerwy. Doskonale zaczął się spisywać Gruzin w puławskiej bramce, Zurabi Tsintsadze, który odbił kilka ważnych prób zabrzan. Dzięki niemu Azoty zmniejszyły straty do jednej bramki, 8:7.
Na kłopoty: Przytuła! Rosły rozgrywający zaliczył trzy trafienia z rzędu i przywrócił tym samym prowadzenie zabrzan do trzech trafień. Wynik po chwili poprawił z rzutu karnego Patryk Mauer, a goście musieli dodatkowo grać bez jednego zawodnika przez dwie minuty! Zabrzanie przewagi nie wykorzystali, ale po chwili Sasza Bachko popisał się wyjątkową akcją indywidualną, trafiając na 12:7 dla Górnika! Goście odrobili część strat dzięki pewnie wykonanym przez Piotra Jarosiewicza rzutom karnym, ale na trzy minuty przed końcem zabrzanie wciąż prowadzili 13:10. Wtedy jednak gospodarze musieli poradzić sobie w osłabieniu przez dwie minuty kary wymierzone Przytule. Goście wykorzystali ten fragment rzutem do pustej bramki. Tym razem ciężar odpowiedzialności wzięli na siebie “zabrzańscy Ukraińcy”. Wpierw trafił Minotskyi, a po chwili dwukrotnie Artemenko, w tym raz po kapitalnym podaniu Dimy Ilchenko na wysokości pasa! Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 16:12!
Trójkolorowi przerwę najwyraźniej spędzili na omówieniu arkan obrony. Widać było, że środek jeszcze mocniej zaczął współpracować ze sobą i Azotowcy mieli okazję do rzutów tylko ze skrzydeł. Już po pięciu minutach tablica zegarowa wskazywała wynik 20:14 dla Górników. Główna w tym zasługa Damiana Przytuły, który zaliczył cztery trafienia z rzędu. Rywale zaczęli więc grać z jednym zawodnikiem przewagi w ataku, wycofując bramkarza. Ale to przyniosło jedynie… dwa trafienia przez całe boisko do pustej bramki w wykonaniu Szyszki i Przytuły! Szalał też Piotr Wyszomirski, który dosłownie zamurował bramkę Górnika na dobrych kilka minut! Na kwadrans przed końcem spotkania Trójkolorowi prowadzili już 26:18!
Goście jednak nie poddali się i zaczęli powoli odrabiać straty. Pytanie było czy zdążą do końca spotkania, wszak na 10 minut przed końcem tracili pięć bramek. Wreszcie serię pięciu bramek Azotów bez odpowiedzi zabrzan przerwał Dmytro Ilchenko, trafiając na 28:23. Fantastycznie kontrować zaczęli też zabrzańscy skrzydłowi - Artemenko i Szyszko, którzy przywrócili sześciobramkowe prowadzenie na niespełna siedem minut przed końcem. Ale to nie był koniec emocji! Azoty znów zaczęły zmniejszać straty, wykorzystując sporo kreatywności w grze. Na minutę przed końcem było jednak 32:29 dla gospodarzy. Wtedy jednak Dmytro Artemenko zanotował dwie bramki z rzędu, ustalając wynik na 34:29!
MVP spotkania został Damian Przytuła, autor aż 11 bramek! Co ciekawe, w głosowaniu kibiców wyprzedził Piotra Wyszomirskiego ledwie o kilka głosów!