Hala dawno nie słyszała tak głośnego dopingu - i to kibiców obu stron, którzy dodawali tylko wyjątkowego charakteru temu spotkaniu. A je otworzył nie kto inny, jak Ryszard Cyroń - legenda piłkarskiego Górnika Zabrze, zdobywca ponad 100 bramek i reprezentant Polski, który akurat w niedzielę obchodził 59. urodziny. Widać było, że wychowanek zabrzańskiej Sparty miał też do czynienia z piłką ręczną, bo też popisał się ładnym podaniem na sam początek. Później pierwszą rolę przejęli Trójkolorowi, których nikt chyba nie musiał specjalnie motywować na ten mecz. Już po siedmiu minutach prowadzili aż 5:1! Gdy trener Witalij Nat poprosił o czas, jego podopieczni wyraźnie złapali lepszy rytm i zaliczyli dwa trafienia z rzędu, zmniejszając straty do trzech bramek (8:5). Wciąż jednak nie potrafili bardziej się zbliżyć - dzięki szczelnej obronie i świetnemu Piotrkowi Wyszomirskiemu w bramce. W końcu jednak maszyna Górnika Zabrze nieco się zacięła i to goście zaczęli notować kolejne trafienia. Na pięć minut przed końcem trzecia niewykorzystana przez zabrzan szansa była dostatecznym powodem, by trener Tomasz Strząbała zażądał przerwy. Po niej zabrzanie trafili dwukrotnie z rzędu, w tym po świetnej kontrze duetu Minotskyi - Szyszko. Ostatecznie zabrzanie zeszli do szatni, prowadząc 19:15.
Choć wynik drugiej połowy otworzył Rafał Jamioł, to jednak lepsi w pierwszych minutach okazali się zabranie, którzy już po pięciu minutach mieli na swoim koncie cztery trafienia przy dwóch odpowiedziach głogowian. Gdy tablica wskazała wynik 24:17, o czas poprosił znów trener Nat. Tuż po nim… zabrzanie wykorzystali dwie kontry. Co ciekawe, pierwsze dwuminutowe wykluczenie w meczu pojawiło się dopiero w 41. minucie. Otrzymał je Adam Wąsowski. Ledwie cztery minuty później dojrzał kolejną karę. Worek kar się otworzył się na dobre, bo trzydzieści sekund odpocząć musiał Maksym Strelnikov. Zabrzanie w pełni już kontrolowali mecz, licząc na dowiezienie co najmniej siedmiobramkowej przewagi do końca meczu. Mimo tego nie ustawali w ataku i realnym wydawał się wynik nawet 40 trafień. Głogowianie zdawali się być zmęczeni intensywnością gry i zderzeniem się z twardą obroną Górnika. Sporo kreatywności wnosił Paweł Paterek, dużo ładnych zwodów pokazał Wojciech Dadej, sporo na kole napocił się Bartosz Skiba, ale to Górnik dorobił się aż 10 bramek przewagi. Końcówka należała już tylko do zabrzan. I choć gospodarze dwukrotnie mogli zdobyć tę symboliczną, 40 bramkę, to jednak ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 39:26.
MVP spotkania po raz kolejny w tym roku w Hali Pogoń został Damian Przytuła, który dziś zaliczył aż 10 trafień.