Długo czekaliśmy na pierwszą bramkę w meczu, ale ostatecznie ładnym trafieniem przywitał się z zabrzańską publicznością Tomas Piroch. Później jednak to zabrzanie przejęli inicjatywę i wyszli na jednobramkowe prowadzenie. Goście wyraźnie zaskoczeni byli... obroną Górnika, która twardo i bez cienia strachu wychodziła do atakujących rywali, raz za razem przerywając ich próby. A nawet jeśli piłka przechodziła tę barierę, to zatrzymywała się na doskonale dysponowanym Piotrze Wyszomirskim, bramkarzu Trójkolorowych. Zdawało się, że patent na niego miał jedynie Tin Lucin, który jednak w tym starciu dysponowany był głównie do wykonywania rzutów karnych, rzadziej miał okazję zaatakować z pozycji. Trójkolorowi zaczęli budować przewagę nawet trzech trafień. I choć płocczanie starali się z całych sił, to jednak po trzydziestu minutach to Górnicy schodzili do szatni wygrywając 15:13.
Po przerwie oba zespoły długo czekały na pierwsze trafienie. Obie defensywy rozkręcały się z każdą sekundą. Wtedy jednak zacięła się ofensywa Trójkolorowych. Przez osiem minut nie była w stanie zdobyć bramki, dając okazję rywalom do łatwych kontr. Co więcej, zakradła się też niepewność, która przyniosła proste błędy. Wiślacy rzucili sześć bramke z rzędu, zmieniając wynik z 17:14 na 17:20! Wreszcie niemoc strzelecką gospodarzy przełamał Damian Przytuła. Zabrzanie musieli jednak grać bez Dmytro Ilchenki, który za przypadkowy, choć brutalny faul na Gergo Fazekasie otrzymał czerwoną kartkę. Tym razem to jednak Płock wciąż utrzymywał przewagę dwóch trafień. W końcu seria trzech bramek zabrzan (a konkretnie Szyszki, Ivanovica i Minotskiego przyniosła upragniony remis 22:22. Doskonałą zmianę w bramce dał też Kacper Ligarzewski, znów utrudniając rywalom zdobycie bramek. W końcówce jednak zadecydowało doświadczenie płocczan, którzy ostatecznie wygrali dwoma trafieniami.
MVP spotkania został Piotr Wyszomirski, bramkarz Górnika Zabrze.