Nietypowa pora meczu - niedzielne przedpołudnie - było wyraźnie też sporym utrudnieniem dla zawodników obu stron, którzy dość długo rozkręcali się i szukali optymalnej dyspozycji. Po pięciu minutach tablica zegarowa wskazywała remisowy wynik, 2:2. Pierwsi przebudzili się jednak goście z Kalisza, którzy wykorzystali proste błędy w ataku rywali i wykończyli rękami Michała Dreja dwie kontry z rzędu. Doskonałe zawody rozgrywali bramkarze: Kacper Ligarzewski po stronie Górnika i zdaje się jeszcze skuteczniejszy Jan Hrdlicka po stronie Energi. Górnik zdołał jednak odrobić straty i po kwadransie tablica zegarowa wskazywałą wynik 8:8. Pewną nadzieją mogło być podwójne wykluczenie zawodników gości, które miało trwać aż 100 sekund. Ten fragment gry wygrali jednak jednym trafieniem kaliszanie. Wyrównanie dał jednak niezatrzymywalny w tym spotkaniu Patryk Mauer, który z linii siódmego metra zdobył bramkę już po raz trzeci. Znów jednak wkradła się nerwowość w postępowania zabrzan i to goście po trzech bramkach z rzędu (w tym dwóch Starcevica) uciekli na 12:9. Trójkolorowi jednak złapali w końcu rytm i zanotowali cztery bramki z rzędu. Ostatnia autorstwa Jakuba Bogacza dała pierwsze prowadzenie zabrzan w tym meczu, 13:12. Goście jednak znów zdołali odrobić straty, a fenomenalnie z “siódemki” trafiał Bartosz Kowalczyk. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyłą się remisem 14:14.
Po wznowieniu doskonałą zmianę w bramce dał Piotr Wyszomirski, który prędko przywitał się kilkoma interwencjami. Gospodarze bramki zdobywali głównie rękami skrzydłowych - rzuty karne pewnie egzekwował wciąż Mauer, a okazje strzeleckie z pozycji wykorzystywał Bogacz. Co ciekawe, do 40. minuty kaliszanie zdobyli tylko dwie bramki - obie również z rzutów karnych, które wykorzystał Kowalczyk. Tym razem to jednak zabrzanie wciąż minimalnie prowadzili i to pomimo dość licznych błędów technicznych w ataku. Na straży dobrego rezultatu wciąż jednak czuwał doświadczony golkiper zabrzan, który raz za razem punktował próby rywali. Na kwadrans przed końcem zabrzanie odskoczyli na trzy bramki, prowadząc już 20:17 po bramce Dimy Ilchenki. Rozstrzelał się też na dobre Damian Przytuła, a sporo zamieszania dodawał Dmytro Artemenko. Górnicy w końcówce zdołali odskoczyć nawet na osiem bramek (26:18), ale kaliszanom nie zabrakło motywacji i próbowali jeszcze odrobić choć część strat. Po serii trzech bramek z rzędu doszli zabrzan na 21:26. Wynik ustalił jednak fantastycznym trafieniem “Mały Dima”. Mecz ostatecznie zakończył się wygraną zabrzan 27:21.
W ćwierćfinałach Pucharu Polski Trójkolorowi zmierzą się z Orlen Wisłą Płock.