Pierwsze minuty należały wyraźnie do obu bramkarzy. Fantastyczne zawody rozgrywali Roberto Rodriguez Lario po jednej stronie i Piotr Wyszomirski po drugiej. Nieco gorzej było jednak z atakiem. Choć wynik oscylował cały czas wokół remisu, to jednak do okazji częściej dochodzili zabrzanie. Brakowało jednak wykończenia i celnych trafień, a prawdziwym katem okazywał się dla zabrzan Victor Romero, który zdobył trzy pierwsze trafienia dla gości. W końcu jednak zabrzanie wrócili na właściwe tory i po pierwszym kwadransie doprowadzili do remisu 8:8 wywalczonego po heroicznej kontrze Dmytro Artemenki. Co więcej ledwie cztery minuty później zabrzanie wypracowali pierwsze prowadzenie w meczu, po trafieniu Lukasa Morkowskiego! To nie był jednak koniec meczu dla gości, którzy zaczęli odrabiać kombinacyjnymi akcjami minimalne straty. Mało tego, wyszli nawet w końcu na dwubramkowe prowadzenie i na pięć minut przed końcem połowy prowadzili już 16:14! Goście wykańczali trafieniem praktycznie każdą okazję, nawet gdy kontrę dobijać trzeba aż dwa razy. Urosła ona finalnie aż do sześciu bramek, a pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 15:21 dla Hiszpanów.
Po wznowieniu meczu zdawało się, że Górnicy zaczynają odrabiać straty. Ich gra mogła się podobać, a wykończenie zbliżało nieco do celu. Granollers jednak po chwili przypomniało sobie jak trafiać i znów doprowadzili do sześciobramkowego prowadzenia. I choć zdawało się, że zabrzanie wrócili na właściwe tory i zaczęli odrabiać straty. Zmniejszyli straty nawet do trzech trafień i realne zdawało się rozstrzygnięcie w ostatnich minutach. Duża w tym zasługa Kacpra Ligarzewskiego, który dał drugi oddech zabrzanom i kilkukrotnie odbił bardzo ważne próby rywali, Widać było też, że poprawiła się obrona. Była bardziej aktywna i agresywnie wychodziła do rywali. W odpowiedzi i goście przesunęli defensywę dwa-trzy metry do przodu… dając okazję do zachodzenia jej przez skrzydłowych. Zabrzanie jednak konsekwentnie atakowali środkiem, szukając bramek właśnie tam. Zdawało się, że zaliczka rywali z pierwszej połowy będzie wystarczająca. I choć w ataku starali się Morkovsky i zabrzańscy skrzydłowi, ich wysiłki były niczym przy bramkach Freitasa. Prowadzenie stopiło się do pięciu bramek. I choć zdawało się, że zabrzanie złapali w końcu odpowiedni rytm, po hali głównie roznosił się hałas obijanych poprzeczek. Ostatecznie zawodnicy z Granollers do wrócili z zaliczką 32:36.