W górniczym składzie brakowało kontuzjowanego Piotra Wyszomirskiego oraz Rennosuke Tokudy, który został powołany do kadry Japonii na mecze eliminacji do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich. Ale już od pierwszych minut spotkania na bohatera rósł Kacper Ligarzewski, który praktycznie zamurował bramkę. Odbijał kolejne próby Stipe Mandalinica, a nawet rzut karny w wykonaniu Vyrona Papadopoulosa. Grecy choć grali bardzo cierpliwie, długo budując akcje, wciąż nie potrafili znaleźć do drogi do siatki Górnika. Po 10 minutach meczu zabrzanie prowadzili już 5:1. Trener Dragan Djukic natychmiast poprosił o czas i jego podopieczni zacieśnili szyki, szukając okazji z pierwszej linii. Rozstrzelał się także Taras Minotskyi, który zanotował aż trzy trafienia z rzędu! Bezbłędny z siódmego metra był też Patryk Mauer, który w dwudziestej minucie zdobył czwartą bramkę właśnie sprzed tej linii. Grecy jednak przebudzili się i coraz częściej trafiali do bramki. Na pięć minut przed końcem zabrzanie co prawda prowadzili 12:9, ale goście mieli nadzieje zmniejszyć jeszcze straty przed ostatnim gwizdkiem w tej połowie. Trójkolorowi koncentrowali się głównie na grze środkiem, wykorzystując trzech rosłych rozgrywających. To przynosiło oczekiwany skutek, wszak przewaga na koniec pierwszej połowy wzrosła do pięciu bramek. Rywale na osiem sekund przed końcem wykonali jednak koronkową kontrę, która przyniosła rezultat 16:12 do przerwy.
Kolejna odsłona meczu znów zaczęła się od trzech trafień zabrzan i znów od szybkiego czasu wziętego przez trenera Djukica. Po nim Grecy w ciągu siedmiu minut zdobyli tylko jedno trafienie, a zabrzanie - choć nie forsowali tempa i starali się zachować jak najwięcej sił - wyszli po dziesięciu minutach aż na dziewięciobramkowe prowadzenie. Po chwili Paweł Krawczyk trafił jeszcze dwukrotnie z rzędu i zabrzanie mieli już 11 bramek zaliczki. I choć AEK zaczął odrabiać straty, to Trójkolorowi chyba coraz śmielej mogli być pewni pierwszego europejskiego zwycięstwa w sezonie. Nieco zatrwożyło się serce zabrzańskich kibiców, gdy po jednej akcji trzymając się za lewą dłoń i z wyrazem ogromnego bólu zszedł Taras Minotskyi. Co więcej, solidna przewaga ewidentnie miała wpływ na postawę Trójkolorowych, którzy zaczynali grać coraz radośniej, a przez to rozluźnili się w końcówce. Przewaga co prawda nie topniała w zastraszającym tempie, ale jednak AEK doszedł zabrzan o dwa trafienia przy zerowej odpowiedzi. Spory w tym wkład miała zmiana w ateńskiej bramce, gdzie Mackiewicza zmienił Igor Arsic. Remedium miała być cierpliwość i wykorzystywanie czasu do granicy. Zabrzanie ostatecznie doprowadzili do zwycięstwa 30:21.
W drugim meczu grupy B HC Kriens-Luzern uległo TSV Hannover-Burgdor 23:31, choć do przerwy był remis 13:13.