Mecz rozpoczął się od wyjątkowo wyrównanej walki, po której po pięciu minutach było 3:3. Doskonałe zawody rozgrywał Piotrek Wyszomirski, który odbił dwie próby Niemców z rzędu. W ataku doskonale spisywał się za to Damian Przytuła, autor również dwóch trafień. W odpowiedzi Rhein-Neckar zaczęło grać fragmenty w przewadze, wycofując bramkarza. To przyniosło skutek, bo po trafieniach Kirkelokke i Jacobsena tablica wskazywałą minimalną przewagę gości: 7:5. Wciąż jednak zadanie zabrzanom utrudniał doskonale spisujący się David Spath, który mimo dość ocieżąłej gry, odbijał nawet najsprytniejsze próby Trójkolorowych. Impas strzelecki zabrzan przełamał Damian Przytuła. Lwy jednak utrzymywały cały czas przewagę 2-3 trafień. Co ciekawe, pod koniec pierwszej połowy w roli rozgrywającego pojawił się… Piotr Krępa. To był jednak chwilowy wybryk taktyczny, ale jednak pewne skutki przyniósł: zabrzanie kilka chwil później wywalczyli bramkę kontaktową po kombinowanej kontrze, którą wykończył Jakub Szyszko. Rhein-Neckar pomyliło się w ataku i zabrzanie na minutę przed końcem mieli realną szansę na wywalczenie remisu. Na przeszkodzie stanął im jednak Spath. Szansę w ataku wykorzystał znów Kirkelokke i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 12:14.
Drugą połowę lepiej zaczęli goście, którzy zaliczyli trzy trafienia z rzędu bez odpowiedzi Górnika. Gdy w 36. minucie dwuminutowe wykluczenie otrzymał Adam Wąsowski, zaczęła się prawdziwa kanonada. Co zaskakujące jednak: po stronie Górnika! Dwie fantastycznie wykorzystane przez Artemenkę kontry dały kontaktowy wynik 17:18! Goście zdołali jednak znów odskoczyć, ale wreszcie swój celownik naprawił Taras Minotskyi, który zaliczył trzy trafienia z rzędu i dał upragniony remis 21:21! I to na szesnaście minut przed końcem spotkania! Po chwili dołożył czwartą, piątą, a nawet szóstą, a zabrzanie prowadzili już 24:22! To było za dużo dla trenera Hinze, który natychmiast poprosił o czas! Ta niemiecka maszyna chyba zacięła się na dobre! Kacper Ligarzewski odbijał jak natchniony, a zabrzanie zaczęli trafiać do siatki rywali, jakby w ogóle nie było tam bramkarza! 26:22, Tokuda! Zabrzańscy kibice wręcz ogłuszyli okrzykiem radości zespół gości. Znów Ligarzewski szalał przy kolejnych próbach, a zabrzański środek obrony czynił dosłownie cuda. Choć w końcówce Niemcy jeszcze się zerwali do ataku, ostatecznie zabrakło im czasu i to Górnik, po ósmym trafieniu Dmytro Artemenki w tym meczu, cieszył się z zasłużonego zwycięstwa 29:26.
W drugim meczu grupy TSV Hannover-Burgdorf przegrał z HBC Nantes 32:38.